Puk! puk!
- Proszę!
- Cześć!
Podcinasz sobie żyły czy może przed chcesz jeszcze pogadać z kuzynem?
- Neji!
Niech zgadnę. Niania! - Hinata uśmiechnęła się szeroko.
-
Trafiony, zatopiony. To jak kończysz już ze sobą, czy może jeszcze poczekasz aż
książę z bajki po ciebie przyjedzie na białym rumaku i zabierze cię do swojego
zamku? - Kończąc, ledwo osłonił się przed poduszką lecącą w jego stronę.
- W bajki
już nie wierzę, a co do pierwszego, to wiesz że jestem na to za głupia i za
mądra jednocześnie.
- No tak.
Za mądra, bo wiesz, że bym się po tobie zapłakał, a za głupia, bo nie wiesz jak
to zrobić, żeby Tsunade nie dała rady cię odratować - i znowu poduszka
poleciała w jego stronę, a że skończyły się Hinacie naboje, za poduszką leciały
miśki które akurat znajdowały się na łóżku.
- Jesteś
okropny, a twoja teoria jest błędna, bo raczej poza nianią nikt by się tym nie
przejął, nawet tata… - kończąc posmutniała.
- Dobrze
wiesz, że to nieprawda. Jesteś jego ukochaną córeczką i by się nie podniósł
gdyby ciebie stracił.
- Coraz
bardziej w to wątpię. To Hanabi jest tą lepszą córką, a on nie ukrywa tego, że
powinnam być taka jak ona, wtedy nie byłoby tych wszystkich problemów.
- Oj Hina,
nie zapominaj, że od ciebie musi wymagać więcej niż od innych, jesteś
kontynuatorem jego spuścizny.
- Neji
proszę, zmieńmy temat. Wielkie rody? Czy Ty sobie w ogóle wyobrażasz mnie jako
wielką rządzącą? Spójrz prawdzie w oczy, ja nigdy nie miałam do tego drygu i
nie będę miała. Wielkie tłumy mnie przerażają, prawie tak samo jak mój ojciec.
Nie jestem w stanie nawet postawić się Hanabi, a mowa że komuś innemu. Dzień w
którym ja będę podejmować jakiekolwiek decyzje, będzie końcem naszej
społeczności. - Chłopak spojrzał na nią i nawet chciał coś powiedzieć, ale co? -
No widzisz, więc nie ma tematu.
- Wiesz
co, myślę że źle siebie oceniasz. Kobiety są wręcz stworzone do rządzenia z
ukrycia.
- Z
ukrycia? Ha, ha, ha.
- No tak,
wiesz jak to mówią, faceci to głowy, a kobiety to szyje i one kręcą tymi
głowami. - Śmiech dziewczyny wypełniał już cały pokój. - Mimo że się śmiejesz,
nie zaprzeczasz. - Na to zaczęła kręcić głową na nie. - Może przerażają cię
tłumy, ale mądra z ciebie dziewczynka, dlatego dobrym rozwiązaniem jest
poślubienie takiego co to nie będzie się bał. On będzie przemawiał przed
ludźmi, a Ty w domu będziesz mu podsuwała całe przemówienia.
- No
super pomysł, to co może się ze mną ożenisz? Coś czuje, że ty byś się do tego
nadawał doskonale. - To mówiąc dalej się śmiała.
- No
wiesz, ja to raczej nie, bo to za bliska rodzina, więc moglibyśmy stworzyć
potomka potworka, ale obiło mi się o uszy, że Itaś wrócił. - Teraz to jego
twarz uśmiechała się od ucha do ucha, a Hinata zrobiła się poważna.
- Itachi!
Wiesz, to trochę dziwne, że tak nagle się pojawia i od razu zaczyna się temat
zaślubin. Od dwóch lat mogłabym już być jego żoną, ale mu się nie śpieszyło.
Nawet myślałam, że planuje się wykręcić. Czasy kiedy mi imponował i
podkochiwałam się w nim, są już tak odległe, że nie wydaje mi się, aby tak łatwo
powróciły. Nie widziałam go przeszło 8 lat. To jest bardzo długo.
- No i?
Wiesz, on jest już mężczyzną i na pewno inaczej ma poukładane w głowie niż
kiedyś.
- A co,
myślisz, że już nie podgląda co mają dziewczynki pod spódniczkami? - Oboje
parsknęli śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Jesteś
okrutna.
- Nie
prawda, przecież mówię prawdę…. hihi.
- No niby
tak, ale ty też święta nie byłaś.
- Że
co?!? - oburzyła się dziewczyna.
- A
przepraszam, pomyliło mi się z Hanabi. Pamiętasz, jak rozzłościła się na Lee? -
pytając śmiał się tak bardzo, że aż z łóżka spadł.
- TAK!!!
hihihi A potem... hihihi w ramach zemsty... hihihi nasikała mu do buta hihi…
- No, ale
wspaniałomyślna Hinata zabrała tego buta i wyprała zanim biedaczek spróbował go
założyć.
- No co,
w końcu to była moja siostra, a rozzłościła się na niego przeze mnie.
- Jak to
się wszystko zmienia, kiedyś broniła cię przed innymi, a teraz nie możecie się
dogadać.
- Ja też
tego nie rozumiem. Brakuje mi jej i to bardzo. Neji myślisz, że przyjdzie czas
kiedy znowu będziemy sobie bliskie? - Rozmowa o tacie, czy o siostrze zawsze
wywoływała smutek w jej sercu i odzwierciedlała się bardzo w jej mlecznych
oczach.
- A co
innego możemy mieć niż wiarę, że kiedyś będzie tak jak byśmy tego chcieli?
Straciliśmy już tak wiele: prawdziwy dom, dziadków, przyjaciół, rodziców. Tułamy się po miejscach których sami sobie nie wybraliśmy, lecz nam je
narzucono, żyjemy w śród “wybrańców”, choć nikt nam nie powie, czy bardziej
jesteśmy wybrańcami czy też wygnańcami. Hinata, żeby przetrwać takie czasy
trzeba w coś wierzyć, chociażby w ułudę, która nigdy nie nadejdzie. A wiesz
dlaczego? - Zaprzeczyła ruchem głowy - Dlatego, że póki w naszym sercu będzie
wiara, że istnieje miejsce dla nas, gdzie będziemy szczęśliwi, póty będziemy
mieć siłę wstawać z łóżka rano, a gdy nadejdzie czas, postawić nogę na przód
tak, żeby wkroczyć na ścieżkę, która poprowadzi nas tam, gdzie się serce rwie.
Przytulił
ją mocno, a ona nie odezwała się już ani słowem. Łza pociekła jej po policzku.
Jak ona uwielbiała każdą z rozmów z Nejim. Nikt tak jak on nie potrafił jej
wesprzeć na duchu. Przeklina w sercu fakt, że jest teraz zastępcą głównego
kapitana i nie może częściej jej odwiedzać. Pewnie musiał sporo nakombinować
żeby tu z nią być w tej chwili. Ukradkiem otarła policzek, aby nie widział łez.
Spojrzała na niego tak jak ją zawsze uwielbiał oglądać.
-
Dziękuję - głos się jej nieco załamał - Bez ciebie….
- Wiem -
uśmiechnął się ciepło. - Ale prawda jest taka, że to ja bardziej potrzebuję
ciebie niż ty mnie.
- Nie mów
tak!
- Hinata…
- Teraz to jego głos się załamał, a ona przyglądała mu się osłupiała. Zawsze
był taki twardy, a ona ryczała mu w rękaw, takiego widziała go pierwszy raz - … Ty
masz mnie, nianie, Obito, Gaya, Hanabi, tatę, niedługo dołączy Itachi, może nie
każdy docenia cię tak jak na to zasługujesz, ale są. Ja mam tylko ciebie i Obito. - Oniemiała, a słowa które wypowiedział tak ją poruszyły, że nic nie była w
stanie odpowiedzieć. To był ten czas kiedy to ona powinna stanąć na wysokości
zadania, a tymczasem nie mogła wydusić ani słowa. - Hinata, proszę cię, po
prostu bądź. - Pokiwała głową w ramach, że się zgadza. - Co by się nie działo,
pamiętaj że cię kocham jak siostrę i zawsze będę po twojej stronie. A teraz
wybacz, ale muszę już uciekać.
-
Dziękuję.
- Uszy do
góry, pierś do przodu! - Zamykał już drzwi, kiedy jeszcze na chwile zajrzał i
dodał - Jak już się spotkasz z Itasiem, to daj mi znać, czy podglądał ci
majteczki.
- Neji!!!
- Wykrzyknęła i rzuciła w jego stronę poduszką którą sam oddał po poprzednich
atakach, ale odbiła się od zamkniętych drzwi.
Wychodził
już, gdy niania stanęła mu na drodze.
- I co z
nią? - odezwała się przygnębionym głosem.
Położył
jej rękę na ramieniu uśmiechając się życzliwie.
-
Sytuacja opanowana, pozbiera się i tym razem, a póki co nie trzeba będzie
prosić na pogrzeb.
- Neji! -
skarciła go spojrzeniem - Żarty ci w głowie, jak to możliwe, że dali ci tak
ważne stanowisko, skoro taki jajcarz z ciebie?
- Może za
mało błaznów mieli - i to odpowiadając zaśmiał się pod nosem, ale widząc jej
niezadowolenie z jego odpowiedzi, dodał - Ona jest twardą dziewczyną, nie zrobi
nic głupiego. Wiesz, że zawsze postąpi tak jak należy.
-
Myślisz, że poślubi tego chłopca?
- Myślę,
że nie sprzeciwi się ojcu w tym przypadku. - Wtedy zauważył kątem oka, że ktoś
stoi w głębi nieoświetlonego salonu, zaświtało mu że to może być Hiashi. Taka
okazja, on się ukrywa, więc nie będzie wiedział, że powiedział to specjalnie,
musi to zrobić. - Nianiu, ja mogę przychodzić i wspierać ją, ale ona potrzebuje
ojca a nie mnie.
- Wiem
synku, ale co ja mogę na to poradzić? Hiashi jest uparty i jak już coś
postanowi, to nawet gdy się myli, zdania nie zmieni. - Teraz spojrzenie dodało
jej 10 lat, a Neji zdał sobie sprawę jak bardzo boli ją położenie Hinaty.
- Do
widzenia, dbaj o nią dopóki nie przyjdę tu kolejny raz. - Ucałował ją w czoło i
nie czekając na odpowiedź wyszedł z apartamentu państwa Hyuga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz