środa, 16 lipca 2014

Rozdział 5 Obito

Do kolacji było jeszcze sporo czasu. Obawiała się jej przebiegu, dlatego postanowiła poprawić sobie humor odwiedzając Obito. Pomimo, iż kompletnie nie mogła ogarnąć jego świata, zawsze było zabawnie. Oboje uważali, że są czarnymi owcami w rodzinie, dlatego często rozumieli się bez słów i dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Hinata była nieśmiała, odwagi nabierała tylko w towarzystwie Nejiego i Obito. Oni lubili ją taką jaka była, akceptowali słabości i nie wytykali wad. Kuzyna mało teraz widywała, za to Obito odwiedzała przynajmniej raz w tygodniu i w każdy weekend na który pozwolił jej ojciec. Gdy Hinata skończyła piętnaście lat, Hiashi z niepokojem zaczął patrzeć na tą dziwną przyjaźń. Wezwał młodego Uchihę na rozmowę i zapytał czy wie, komu przeznaczona jest jego córka, na to chłopak bez wahania odpowiedział - Panie Hiashi, ja doskonale znam swoje miejsce i wiem co grozi mi zarówno z Pan jak i ze strony mojego drogiego wuja Madary, gdybym choć spojrzał na Hinatę w sposób jaki mi nie wolno. Dlatego może Pan spać spokojnie, a gdyby to ona czegokolwiek zapragnęła ode mnie przyjdę tu ponownie i poproszę o odesłanie mnie do Konro. - Kto by przypuszczał, że zaledwie osiemnastoletni chłopiec będzie potrafił zaszachować kogoś takiego jak on. Pozwolił mu odejść lecz często wysyłał kogoś kto pilnował czy aby jest tak jak powiedział Obito.
Chłopak od razu ucieszył się na jej widok. Od dwóch miesięcy zajmował się nowym projektem, ale całość trzymał w tajemnicy. Gdy go odwiedzała widziała tylko, że składa poszczególne układy, które w przyszłości miały stworzyć jedną całość. Nie chciał o tym mówić, a to oznaczało, że nie idzie po jego myśli.
- Och witaj wielka i wspaniała panienko Hyuga! - wykrzyczał radośnie na powitanie
- Obito! Przecież wiesz, że nie lubię gdy tak do mnie mówisz. A skoro naraziłeś się na mój gniew, to albo masz dziś dobry dzień, albo jesteś złośliwy, bo coś nie wyszło i chcesz się na mnie wyładować. To jak to jest? - zapytała radośnie, z resztką już grymasu na twarzy i zaciekawieniem.
- Zdecydowanie to pierwsze. Robię teraz ważny projekt i mam nadzieję, że ktoś w końcu doceni wielkiego Obito Uchihę wyklętego przez ród, nie wliczając Itachiego, który toleruje moją osobę, choć nie wiem dlaczego - i to mówiąc roześmiał się, bo cała ta sytuacja od dawna bardziej go bawiła niż smuciła. Za młodu Madara trenował jego i Itachiego. On zawsze był tym gorszym, choć może poniekąd dlatego, że wuj skupiał swoją uwagę na ważniejszym z chłopców. W końcu dorównał kuzynowi, ale nie chciał odchodzić ze statku, postanowił zostać tam gdzie Hinata, aby ona nie czuła się samotna. Wtedy też jego partnerem w walce stał się Neji. Początko białooki robił to z troski o kuzynkę. Chciał wyczuć jakie relacje są między Obiot i Hinatą. Gdy upewnił się, że Uchihe nie ma złych intencji, zaprzyjaźnił się z nim. Obito znalazł tu rodzinę, której nigdy nie miał. Hyuga z czasem poszedł swoją drogą, którą wytyczył mu Hiashi, a on został. Nie czuł się gorszy, od kiedy poczuł w sobie dryg konstruktora. A że jednak jest Uchiha, pozwolono mu rozwijać się w swojej pasji. Zaczynał od tak banalnych rzeczy, jak zrobienie dla Hinaty magicznej kuli, którą miała potrząsnąć za każdym razem kiedy będzie jej smutno. Od razu zakochała się w tym wynalazku i  potrząsała nią praktycznie co chwila. Jednak po 3 latach zdania, które się na niej wyświetlały nie miały już takiej siły, bo mimo iż wierzyła było coraz gorzej, i jedyny tekst który dalej jej pasował brzmiał: “uśmiechnij się, tata nie patrzy”. Dlatego kula stała na półce z wyświetlonym tym właśnie napisem, w stronę ściany, żeby Hiashi przypadkiem nie zauważył gdy znienacka wejdzie do jej pokoju.
- O wielki i wspaniały, ja cię doceniam, boś posłuszny i oddany - oboje parsknęli śmiechem. - To co aktualnie robisz?
- To cudeńko nazwałem Ewa - poklepał po czymś, co wyglądało trochę jak szałas wysokości jakiś trzy może trzy i pół metra. Widząc, że na pewno znowu nie domyśla się co to może być i nie chcąc usłyszeć nazwy wymyślonej przez nią, stwierdził że lepiej samemu wytłumaczyć od razu co to może być. - Otóż to cudo jest projektem nowoczesnego samolotu, który może być kapsułą ratowniczą. Jak wiadomo takie kapsuły są rzeczą zbędną, jednakże z racji wymogów podjętych już za czasów naszych prapradziadków statki kosmiczne i wycieczkowe przeznaczone dla wielkich rodów muszą być wyposażone w owe kapsuły na wypadek nieprzewidzianych wypadków. Ponieważ jak już wcześniej zauważyłem, taka kapsuła jest bez sensu w czasach aktualnych, na zebraniu uczonych zaproponowałem MÓJ PROJEKT, iż można by je unowocześnić i nadać im charakter dużo bardziej przydatny. Rada uczonych nie bardzo rozumie moje wynalazki, ale w tym momencie przeważyło moje nazwisko i pozwolono mi wykonać prototyp, a następnie przetestują przydatności i jeśli testy będą pozytywne, wprowadzą je w życie…
- Obi??? Wiesz że nie wiele rozumiem z tego co mówisz, nie moglibyśmy przypadkiem zobaczyć “gayowego lasu”? - spojrzała na niego tak jak najsłodziej mogła licząc, że oszczędzi jej dalszej przemowy i przejdą wreszcie do tego na co liczyła najbardziej.
- Jasne, dodałem już kolejne z zdjęć jakie mi dostarczył Gay, ale najpierw daj opowiedzieć o Ewie, wiesz że jak już zacząłem, to nie mogę przerwać w połowie. Poza tym to jeden z najważniejszych moich projektów. Jak go skączę i pokażę, to wszystkim dupy we stołków pospadają z wrażenia.
- Dobra, ale mów tak, żeby nawet ktoś taki jak ja zrozumiał i proszę skróć do minimum.
Chłopak uradował się wielce. Siedzi tu troszkę jak odludek, czasem wzywa kogoś do pomocy, czasem pomagają mu tylko maszyny, które ma w swoim “pudełku”, bo tak zwykł mawiać na pracownię jaką mu przydzielono
- I za to cię właśnie uwielbiam. Mówiłem ci to już? - ona tylko przytaknęła, ale mina odpowiadała ZAWSZE MI TO POWTARZASZ! To też nie zwracając na nią uwagi kontynuował - No to wracając do Ewy - pogłaskał ją czule, jak by to była jego kochanką - będzie nie tylko kapsułą ratunkową, ale również, samolotem i małym statkiem kosmicznym ściśle zintegrowanym, z polem grawitacyjnym okrętu macieżystego. Umożliwi to pozbycie się z okrętów samolotów ukrytych wewnątrz. Ewa zapewnia komfortowe podróżowanie, samopoziomujący mechanizm wzbogacony jest w system Funa co zapewni komfort nawet gdyby ktoś chciał na stojąco przelecieć nad Oturnią, co w tak małych powierzchniach jest w dalszym ciągu ciężkie do wykonania, a wahania jakie się odbywają są nie wyczuwalne nawet przy gwałtownym przyspieszaniu i hamowaniu. Prędkość jaką jest w stanie osiągnąć można przyrównać z prędkością samolotów typu DS-4k, co stawia ją wysoko w rankingu pomimo kształtów daleko odmiennych od najlepszych aerodynamicznych projektów braci Raikage, a przyspieszenie może być większe o jakieś dwa razy. Dodatkowo, będzie się nim można udać w małą podróż poza pole grawitacyjne planety. Trzeba tylko wtedy uważać, aby poziom energi nie spadł zbyt nisko i umożliwił powrót. Pracuję już od dawna nad nowym źródłem energii. Chcę je w przyszłości zamontować również w Ewie, ale raczej nie zdążę przygotować go do końca tego projektu. Takie są póki co założenia i nie miałem okazji jeszcze tego wszystkiego sprawdzić, bo jak mówiłem to dopiero prototyp i testy nie były jeszcze wykonane. W teorii wszystko powinno działać, praktyka czasem zadziwia. W każdym razie, gdy jakimś nie wiadomo jakim cudem ktoś by wypuścił kapsułę, to sprytne urządzenie, które znajduje się tutaj i nazwałem je sercem od razu nada sygnał do centrali i w razie oddalenia bez pozwolenia automatycznie zawróci Ewę na swoje miejsce.
Hinata za wiele nie słuchała, to nie jej bajka i nie będzie udawać że kiedykolwiek ją to zaciekawi, ona chciała zobaczyć las, tam ciągnęło ją najbardziej i gdyby nie to, że ojciec za pewne dowiedziałby się i zabronił jej ponownie tu przyjść, mogłaby codziennie odwiedzać przyjaciela. Jednak wie, że jeśli nie odmruknie co chwila jakiegoś zdania udając, że interesuje ją co robi Obi, przyjaciel  zdenerwuje się, a wtedy może go prosić i prosić, lecz wróci do domu przegrywając i marzyć o lesie będzie kolejny tydzień. Spojrzała na nowy cud. Ewa, no nie jest najgorzej, w końcu ten namiot jest chociaż ładniejszy od jak to było? Wielotorowego przesyłu myśli przewodniej na zasadzie impulsów ne… nejakiś tam z ke… coś tam, przy użyciu …. czegoś tam, w zależności od... czegoś tam a choć nawet próbowała, to nie powtórzy ile tam było jeszcze zależnych. Rany, jakie to było męczące, wałkował temat z pół roku, a wtedy nie dało się z nim pogadać o niczym. Całość nazwał Kret i tego skrótu jeszcze bardziej nie mogła zrozumieć, bo kompletnie nie pasował jej do tak długiego określenia. To też starała się uczestniczyć w rozmowie jak mogła najlepiej.
- A co jeśli na testach okaże się że nie działa i zamiast do okrętu Ewa poleci na szaloną wycieczkę?
- Moja ukochana jest wyposażona jak to zawsze bywa, co wsześniej mówiłem, lecz widzę że pamięć twa krótka, w system pokazujący dokładne położenie w każdym z możliwych kierunków i wydaje mi się, że osiągnąłem w tej kwestii postęp, bo mam pomysł na to aby pole obronne planety nie zagłuszyło sygnału. A dodatkowo ma ręcznego pilota, gdyby nawet to zawiodło, nie trzeba być wielkim znawcą, aby obsłużyć urządzenie. Nie sądzę jednak aby zaszła taka konieczność. Całość tak zaplanowałem, że nie wyobrażam sobie porażki tym razem. W przyszłości chcę, aby Ewa czytała myśli osoby, która podepnie się do modułu głównego i  w ten sposób będzie się prowadzić, póki co jednak pilotować będzie można tak, jakby bawiono się grą, lekkość oraz zwinność zapewni komfort, a wycieczka zabawę. Gdyby jednak system zawiódł, jest sygnał świetlny, który od razu naprowadzi zwiadowców na położenie… - nie dokończył bo mu przerwała, co irytowało go strasznie.
- A co jeśli ktoś nie chce aby go znaleźć? - zapytała jak to zawsze robiła, na przekór temu co on planuje, cokolwiek robił zawsze dla niej była druga strona. W ten sposób myślała, że uda jej się znaleźć punkt na którym może jego plan nie wypalić, on się tym zajmie i wtedy inni go docenią, a może nawet Madara.
- Tu nie ma pięknego przycisku, który wystarczy nacisnąć, one są nastawione na to, żeby jednak je znaleźć i to bez trudu.
- Eee to znaczy, że ty znowu tylko jednotorowo wykonałeś projekt. Wiesz, że powinieneś się zabezpieczyć, bo gdy mój ojciec dowie się, że dzięki tobie spaceruję Oturnią, to przyda ci się taka kapsuła abyś mógł uciec. I co teraz? Nie warto jeszcze przemyśleć sprawy? - Spojrzała z triumfem, czuła, że tym razem jest górą i nie będzie wiedział co jej odpowiedzieć.
- Kto jak kto, ale ja sobie w takiej sytuacji poradzę. Ewa otworzy przede mną serce, a ja będę wiedział co należy odłączyć, aby uciec przed Hiashim.
Zaśmiali się razem. Fajnie było patrzeć na kogoś kto wręcz uwielbia swoją pracę, a ona siedzi tylko bezczynnie i nie może znaleźć dla siebie satysfakcyjnego miejsca.
- Dużo ci zostało do dokończenia tego cudu?
- Teraz montuję lampki oznajmujące stan aktualny, więc właściwie kończę. Pewnie będę jeszcze grzebał przy niej jakiś czas, zanim zacznie mnie słuchać w końcu kobiety bywają kapryśne - i znowu pogładził Ewę tym razem tak, jakby próbował ją ugłaskać.
- Obi, a czy ja mogę wziąć udział w testach?
- Ty?!?! Nie sądzę, aby Ewa ucieszyła się z takiej konkurencji na pokładzie, jaką byś niewątpliwie była. Hiashi jak by się dowiedział, od razu uczynił by mnie eunuchem, a ja kiedyś gdy już się rozsławię i kobiety będą się o mnie zabijały, chcę założyć rodzinę.
- Obi, ale ty znowu robisz sobie żarty, a ja bardzo chciałabym przelecieć nad Oturnią i móc podziwiać widoki, na prawdę poczuć zapach powietrza, choć raz taki prawdziwy.
- Hinata, dobrze wiesz, że to niemożliwe, nie ukryłabyś swojej obecności na pokładzie choć byś chciała.
- Ale myślę, że coś byś dał radę zrobić. Zawsze powtarzałeś, że jestem tak drobna, że weszłabym pod krzesełko, a ty byś mnie nie zauważył, bo ręce mam jak nogi od stołka. - To mówiąc patrzyła na niego inaczej niż zwykle. W jej spojrzeniu widział nadzieje, bólu, ale przede wszystkim pustkę. W oczach jej można by było się zatopić i więcej nie wypłynąć na powierzchnie. Chwile myślał, aby coś powiedzieć, coś co przywróci roześmianą buzie, jaką miała gdy naśmiewała się z jego projektu.
- Wiesz co, tu raczej już nic nie wymyślę, ale mam pomysł, jak będę robił podobny projekt, to zrobię dla ciebie taki schowek, gdzie będziesz mogła wejść i obejrzysz wszystko nie ryzykując, że ktoś cię zobaczy. Przygotuję tam dla ciebie wygodne siedzenie, coś do picia, a nawet jedzenia, żebyś mogła popracować nad swoim wyglądem i nie straszyła już kośćmi obdartymi z mięśni.
Uśmiech powrócił na twarz.
- Bardzo śmieszne, tylko nie zapomnij że jeśli się napiję i najem, to będę też musiała siusiać, a co wtedy?
- No nie mów, że jeszcze kibelek mam ci tam wmontować, a może panienka by jeszcze wannę zapragnęła, hamak i fajeczkę do popykania kółek? Myślę, że tu nie ma innej rady, jak od niani paczuszkę z pampersikami podebrać, żeby nie widziała.
- Obi!!! Jak możesz?! Żarty się skończyły, albo pokazujesz mi las, albo wychodzę i nie przyjdę przez miesiąc.
- Dobra, już dobra, idziemy. - Objął ją ramieniem i poprowadził w strone ukrytego wejścia.
Weszli do małego pokoiku, gdzie nie dało się inaczej wejść niż podając hasło, skanując siatkówkę oka i trzeba było coś jeszcze zrobić, ale Obi zawsze kazał jej w tym momencie się odwrócić. W ten sposób pewien był że nawet gdyby ją torturowano nie zdradziłaby sekretu jak to zrobić. To zabezpieczenie również ją bawiło, bo ze wszystkich wynalazków, ten zawsze wydawał jej się najbardziej niezwykły, a on go ukrywał. Na hasło odpalał całą machinę. Momentalnie przed oczami ukazywał jej się świat Oturni. Czuła zapach, choć nigdy nie wiedziała, czy pod tym względem Obi również zadbał o detale, czy wybrał jakikolwiek, aby oszukać jej nosek. Czuła jak dotyka drzew i dotyk był tak realny, że nie dało się nie wierzyć, że jest się tam na prawdę. Każda z roślinek miała inną fakturę. Trzeba było uważać, aby się nie potknąć i nie zrobić sobie krzywdy. Ostre kolce raniły niczym prawdziwe, a rana nie znikała po wyłączeniu programu. Słyszała głosy dobiegające z różnych stron, jakby zwierzęta w nim zamieszkałe nawoływały się wzajemnie. Czasem jakiś mały zwierzak koło niej przebiegł. Gay nigdy nie skupiał się na szczegółach przy poznawaniu mieszkańców Oturnii, dlatego Obi posiadając tak małe informacje wprowadził kilka swoich stworów dla wzbogacenia doznać. Niektóre ze zwierząt były odwzorowaniem fauny z Ziemii. No i te kolory, ten barwny świat, którego nigdzie w żadnej z książek jakie zostały jej po mamie nie mogła znaleźć. Widocznie Ziemia nie znała tylu barw co Oturnia. Dlatego też ten świat kochała dużo bardziej, niż ten z którego naprawdę pochodziła. Oboje mówili, że to “gayowy las” jako, że Gay dostarczał Obiemu zdjęcia, filmy, próbki roślin, nagrane dźwięki i opowiadał o wszystkim co przysłużyło się do wykonania projektu. Jednak gdy byli już w środku, bezpieczni i pewni, że nikt ich nie słyszy, ani nie widzi, on całość nazywał “Hina”.
Wielokrotnie namawiała go, aby powiedział innym czego dokonał, lecz zawsze zbywał ją denerwując się tylko. Nie mógł tego pokazać nikomu innemu, bo to było tylko dla niej. Wymyślał wiele rzeczy aby ją pocieszyć, to dla niej tu został i zapragnął tworzyć. Z czasem pokochał swoje zajęcie, ale dopiero gdy stworzył Hinę, Hyuga była taka jaką pragnął oglądać. Nie podzieli się z innymi tym, co jest tylko dla niej. Czy ją kocha? Czy bardziej jak siostrę czy kobietę? Kiedy zauważył że stała się kobietą i ile razy sam sobie tłumaczył, że mu nie wolno tak jej postrzegać? Te pytania zadaje sobie częściej niż powinien, ale słowa danego Hiashiemu nie złamał. Ona nigdy nie dała mu odczuć, że on jest dla niej ważniejszy niż powinien, a on wie gdzie jego miejsce. Poza tym jemu chodziło tylko o to, aby móc dać jej to co otrzymał od niej: “wiarę, że jest więcej warta niż sama twierdzi”.
- Hinata…. - wyrwał ją chwilowo z transu - słyszałem, że Itachi wraca.
- No proszę wieści dotarły nawet tutaj - lecz nie spojrzała na niego, dalej zapatrzona była w piękno jakie miała przed sobą.
- Wiesz, on przejął już swoje obowiązki i teraz ma dużo do powiedzenia. Oboje nie jesteście już dziećmi, którymi można w dalszym ciągu rządzić. - teraz spojrzała się na niego, nie widziała dlaczego jest smutny wypowiadając te słowa. - On większość czasu spędza w Konro, pewnie po ślubie cię tam zabierze, to wtedy nie będziesz już potrzebować Hiny. Co po takiej iluzji, skoro można mieć realnie każde z tych doznań?
- Wiesz, o tym w zasadzie nie pomyślałam - zadumała się chwile. - Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie i przestanę być już Hyuga, stanę się Uchiha. Jednak tak długo już tu mieszkam, że powoli zaczynam wątpić nawet w to, że on mnie uwolni od tego koszmaru. Jeśli ktoś cię więzi przez 15 lat, to ciężko uwierzyć, że to się zmieni. Poza tym boję się czy wychodząc za Itachiego nie przejdę czasem z jednego więzienia do drugiego. - Sama zdumiała się ze swoich słów, ciężko było jej powiedzieć to głośno, a teraz słowa same cisnęły sie na usta. Jakby ktoś opuścił kurtynę, a ona stojąc przed publicznością nie miała innego wyboru niż odegrać swoją rolę.
Podszedł do niej i przytulił ją mocno.
- Obiecuję ci, że jeśli on będzie taki jak twój ojciec, to zbuduję samolot, którym uciekniemy przed wszystkimi, tam gdzie już nigdy więcej nie poczujesz się więźniem. Rozumiesz? Nigdy więcej! - Objęła go mocniej i tylko pokiwała, że się z nim zgadza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz