Do kolacji było jeszcze sporo czasu. Obawiała się jej przebiegu,
dlatego postanowiła poprawić sobie humor odwiedzając Obito. Pomimo, iż
kompletnie nie mogła ogarnąć jego świata, zawsze było zabawnie. Oboje uważali,
że są czarnymi owcami w rodzinie, dlatego często rozumieli się bez słów i
dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Hinata była nieśmiała, odwagi nabierała
tylko w towarzystwie Nejiego i Obito. Oni lubili ją taką jaka była, akceptowali
słabości i nie wytykali wad. Kuzyna mało teraz widywała, za to Obito odwiedzała
przynajmniej raz w tygodniu i w każdy weekend na który pozwolił jej ojciec. Gdy
Hinata skończyła piętnaście lat, Hiashi z niepokojem zaczął patrzeć na tą dziwną
przyjaźń. Wezwał młodego Uchihę na rozmowę i zapytał czy wie, komu przeznaczona
jest jego córka, na to chłopak bez wahania odpowiedział - Panie Hiashi, ja
doskonale znam swoje miejsce i wiem co grozi mi zarówno z Pan jak i ze strony
mojego drogiego wuja Madary, gdybym choć spojrzał na Hinatę w sposób jaki mi
nie wolno. Dlatego może Pan spać spokojnie, a gdyby to ona czegokolwiek
zapragnęła ode mnie przyjdę tu ponownie i poproszę o odesłanie mnie do Konro. -
Kto by przypuszczał, że zaledwie osiemnastoletni chłopiec będzie potrafił zaszachować
kogoś takiego jak on. Pozwolił mu odejść lecz często wysyłał kogoś kto pilnował
czy aby jest tak jak powiedział Obito.
Chłopak od razu ucieszył się na jej widok. Od dwóch miesięcy
zajmował się nowym projektem, ale całość trzymał w tajemnicy. Gdy go odwiedzała
widziała tylko, że składa poszczególne układy, które w przyszłości miały
stworzyć jedną całość. Nie chciał o tym mówić, a to oznaczało, że nie idzie po
jego myśli.
- Och witaj wielka i wspaniała panienko Hyuga! - wykrzyczał
radośnie na powitanie
- Obito! Przecież wiesz, że nie lubię gdy tak do mnie mówisz. A skoro
naraziłeś się na mój gniew, to albo masz dziś dobry dzień, albo jesteś
złośliwy, bo coś nie wyszło i chcesz się na mnie wyładować. To jak to jest? -
zapytała radośnie, z resztką już grymasu na twarzy i zaciekawieniem.
- Zdecydowanie to pierwsze. Robię teraz ważny projekt i mam
nadzieję, że ktoś w końcu doceni wielkiego Obito Uchihę wyklętego przez ród,
nie wliczając Itachiego, który toleruje moją osobę, choć nie wiem dlaczego - i
to mówiąc roześmiał się, bo cała ta sytuacja od dawna bardziej go bawiła niż
smuciła. Za młodu Madara trenował jego i Itachiego. On zawsze był tym gorszym,
choć może poniekąd dlatego, że wuj skupiał swoją uwagę na ważniejszym z
chłopców. W końcu dorównał kuzynowi, ale nie chciał odchodzić ze statku,
postanowił zostać tam gdzie Hinata, aby ona nie czuła się samotna. Wtedy też
jego partnerem w walce stał się Neji. Początko białooki robił to z troski o
kuzynkę. Chciał wyczuć jakie relacje są między Obiot i Hinatą. Gdy upewnił się,
że Uchihe nie ma złych intencji, zaprzyjaźnił się z nim. Obito znalazł tu
rodzinę, której nigdy nie miał. Hyuga z czasem poszedł swoją drogą, którą
wytyczył mu Hiashi, a on został. Nie czuł się gorszy, od kiedy poczuł w sobie
dryg konstruktora. A że jednak jest Uchiha, pozwolono mu rozwijać się w swojej
pasji. Zaczynał od tak banalnych rzeczy, jak zrobienie dla Hinaty magicznej
kuli, którą miała potrząsnąć za każdym razem kiedy będzie jej smutno. Od razu
zakochała się w tym wynalazku i potrząsała nią praktycznie co chwila.
Jednak po 3 latach zdania, które się na niej wyświetlały nie miały już takiej
siły, bo mimo iż wierzyła było coraz gorzej, i jedyny tekst który dalej jej
pasował brzmiał: “uśmiechnij się, tata nie patrzy”. Dlatego kula stała na półce
z wyświetlonym tym właśnie napisem, w stronę ściany, żeby Hiashi przypadkiem
nie zauważył gdy znienacka wejdzie do jej pokoju.
- O wielki i wspaniały, ja cię doceniam, boś posłuszny i oddany -
oboje parsknęli śmiechem. - To co aktualnie robisz?
- To cudeńko nazwałem Ewa - poklepał po czymś, co wyglądało trochę
jak szałas wysokości jakiś trzy może trzy i pół metra. Widząc, że na pewno znowu nie domyśla
się co to może być i nie chcąc usłyszeć nazwy wymyślonej przez nią, stwierdził
że lepiej samemu wytłumaczyć od razu co to może być. - Otóż to cudo jest
projektem nowoczesnego samolotu, który może być kapsułą ratowniczą. Jak wiadomo
takie kapsuły są rzeczą zbędną, jednakże z racji wymogów podjętych już za
czasów naszych prapradziadków statki kosmiczne i wycieczkowe przeznaczone dla
wielkich rodów muszą być wyposażone w owe kapsuły na wypadek nieprzewidzianych
wypadków. Ponieważ jak już wcześniej zauważyłem, taka kapsuła jest bez sensu w
czasach aktualnych, na zebraniu uczonych zaproponowałem MÓJ PROJEKT, iż można
by je unowocześnić i nadać im charakter dużo bardziej przydatny. Rada uczonych
nie bardzo rozumie moje wynalazki, ale w tym momencie przeważyło moje nazwisko
i pozwolono mi wykonać prototyp, a następnie przetestują przydatności i jeśli
testy będą pozytywne, wprowadzą je w życie…
- Obi??? Wiesz że nie wiele rozumiem z tego co mówisz, nie
moglibyśmy przypadkiem zobaczyć “gayowego lasu”? - spojrzała na niego tak jak
najsłodziej mogła licząc, że oszczędzi jej dalszej przemowy i przejdą wreszcie
do tego na co liczyła najbardziej.
- Jasne, dodałem już kolejne z zdjęć jakie mi dostarczył Gay, ale
najpierw daj opowiedzieć o Ewie, wiesz że jak już zacząłem, to nie mogę
przerwać w połowie. Poza tym to jeden z najważniejszych moich projektów. Jak go
skączę i pokażę, to wszystkim dupy we stołków pospadają z wrażenia.
- Dobra, ale mów tak, żeby nawet ktoś taki jak ja zrozumiał i
proszę skróć do minimum.
Chłopak uradował się wielce. Siedzi tu troszkę jak odludek, czasem
wzywa kogoś do pomocy, czasem pomagają mu tylko maszyny, które ma w swoim
“pudełku”, bo tak zwykł mawiać na pracownię jaką mu przydzielono
- I za to cię właśnie uwielbiam. Mówiłem ci to już? - ona tylko
przytaknęła, ale mina odpowiadała ZAWSZE MI TO POWTARZASZ! To też nie zwracając
na nią uwagi kontynuował - No to wracając do Ewy - pogłaskał ją czule, jak by
to była jego kochanką - będzie nie tylko kapsułą ratunkową, ale również,
samolotem i małym statkiem kosmicznym ściśle zintegrowanym, z polem
grawitacyjnym okrętu macieżystego. Umożliwi to pozbycie się z okrętów samolotów
ukrytych wewnątrz. Ewa zapewnia komfortowe podróżowanie, samopoziomujący
mechanizm wzbogacony jest w system Funa co zapewni komfort nawet gdyby ktoś
chciał na stojąco przelecieć nad Oturnią, co w tak małych powierzchniach jest w
dalszym ciągu ciężkie do wykonania, a wahania jakie się odbywają są nie wyczuwalne
nawet przy gwałtownym przyspieszaniu i hamowaniu. Prędkość jaką jest w stanie
osiągnąć można przyrównać z prędkością samolotów typu DS-4k, co stawia ją
wysoko w rankingu pomimo kształtów daleko odmiennych od najlepszych
aerodynamicznych projektów braci Raikage, a przyspieszenie może być większe o
jakieś dwa razy. Dodatkowo, będzie się nim można udać w małą podróż poza pole
grawitacyjne planety. Trzeba tylko wtedy uważać, aby poziom energi nie spadł
zbyt nisko i umożliwił powrót. Pracuję już od dawna nad nowym źródłem energii.
Chcę je w przyszłości zamontować również w Ewie, ale raczej nie zdążę
przygotować go do końca tego projektu. Takie są póki co założenia i nie miałem
okazji jeszcze tego wszystkiego sprawdzić, bo jak mówiłem to dopiero prototyp i
testy nie były jeszcze wykonane. W teorii wszystko powinno działać, praktyka
czasem zadziwia. W każdym razie, gdy jakimś nie wiadomo jakim cudem ktoś by
wypuścił kapsułę, to sprytne urządzenie, które znajduje się tutaj i nazwałem je
sercem od razu nada sygnał do centrali i w razie oddalenia bez pozwolenia
automatycznie zawróci Ewę na swoje miejsce.
Hinata za wiele nie słuchała, to nie jej bajka i nie będzie udawać
że kiedykolwiek ją to zaciekawi, ona chciała zobaczyć las, tam ciągnęło ją
najbardziej i gdyby nie to, że ojciec za pewne dowiedziałby się i zabronił jej
ponownie tu przyjść, mogłaby codziennie odwiedzać przyjaciela. Jednak wie, że
jeśli nie odmruknie co chwila jakiegoś zdania udając, że interesuje ją co robi
Obi, przyjaciel zdenerwuje się, a wtedy może go prosić i prosić, lecz
wróci do domu przegrywając i marzyć o lesie będzie kolejny tydzień. Spojrzała
na nowy cud. Ewa, no nie jest najgorzej, w końcu ten namiot jest chociaż
ładniejszy od jak to było? Wielotorowego przesyłu myśli przewodniej na zasadzie
impulsów ne… nejakiś tam z ke… coś tam, przy użyciu …. czegoś tam, w zależności
od... czegoś tam a choć nawet próbowała, to nie powtórzy ile tam było jeszcze
zależnych. Rany, jakie to było męczące, wałkował temat z pół roku, a wtedy nie
dało się z nim pogadać o niczym. Całość nazwał Kret i tego skrótu jeszcze
bardziej nie mogła zrozumieć, bo kompletnie nie pasował jej do tak długiego
określenia. To też starała się uczestniczyć w rozmowie jak mogła najlepiej.
- A co jeśli na testach okaże się że nie działa i zamiast do
okrętu Ewa poleci na szaloną wycieczkę?
- Moja ukochana jest wyposażona jak to zawsze bywa, co wsześniej
mówiłem, lecz widzę że pamięć twa krótka, w system pokazujący dokładne
położenie w każdym z możliwych kierunków i wydaje mi się, że osiągnąłem w tej
kwestii postęp, bo mam pomysł na to aby pole obronne planety nie zagłuszyło
sygnału. A dodatkowo ma ręcznego pilota, gdyby nawet to zawiodło, nie trzeba
być wielkim znawcą, aby obsłużyć urządzenie. Nie sądzę jednak aby zaszła taka
konieczność. Całość tak zaplanowałem, że nie wyobrażam sobie porażki tym razem.
W przyszłości chcę, aby Ewa czytała myśli osoby, która podepnie się do modułu
głównego i w ten sposób będzie się prowadzić, póki co jednak pilotować
będzie można tak, jakby bawiono się grą, lekkość oraz zwinność zapewni komfort,
a wycieczka zabawę. Gdyby jednak system zawiódł, jest sygnał świetlny, który od
razu naprowadzi zwiadowców na położenie… - nie dokończył bo mu przerwała, co
irytowało go strasznie.
- A co jeśli ktoś nie chce aby go znaleźć? - zapytała jak to
zawsze robiła, na przekór temu co on planuje, cokolwiek robił zawsze dla niej
była druga strona. W ten sposób myślała, że uda jej się znaleźć punkt na którym
może jego plan nie wypalić, on się tym zajmie i wtedy inni go docenią, a może
nawet Madara.
- Tu nie ma pięknego przycisku, który wystarczy nacisnąć, one są
nastawione na to, żeby jednak je znaleźć i to bez trudu.
- Eee to znaczy, że ty znowu tylko jednotorowo wykonałeś projekt.
Wiesz, że powinieneś się zabezpieczyć, bo gdy mój ojciec dowie się, że dzięki
tobie spaceruję Oturnią, to przyda ci się taka kapsuła abyś mógł uciec. I co
teraz? Nie warto jeszcze przemyśleć sprawy? - Spojrzała z triumfem, czuła, że
tym razem jest górą i nie będzie wiedział co jej odpowiedzieć.
- Kto jak kto, ale ja sobie w takiej sytuacji poradzę. Ewa otworzy
przede mną serce, a ja będę wiedział co należy odłączyć, aby uciec przed
Hiashim.
Zaśmiali się razem. Fajnie było patrzeć na kogoś kto wręcz
uwielbia swoją pracę, a ona siedzi tylko bezczynnie i nie może znaleźć dla
siebie satysfakcyjnego miejsca.
- Dużo ci zostało do dokończenia tego cudu?
- Teraz montuję lampki oznajmujące stan aktualny, więc właściwie
kończę. Pewnie będę jeszcze grzebał przy niej jakiś czas, zanim zacznie mnie
słuchać w końcu kobiety bywają kapryśne - i znowu pogładził Ewę tym razem tak,
jakby próbował ją ugłaskać.
- Obi, a czy ja mogę wziąć udział w testach?
- Ty?!?! Nie sądzę, aby Ewa ucieszyła się z takiej konkurencji na
pokładzie, jaką byś niewątpliwie była. Hiashi jak by się dowiedział, od razu
uczynił by mnie eunuchem, a ja kiedyś gdy już się rozsławię i kobiety będą się
o mnie zabijały, chcę założyć rodzinę.
- Obi, ale ty znowu robisz sobie żarty, a ja bardzo chciałabym
przelecieć nad Oturnią i móc podziwiać widoki, na prawdę poczuć zapach
powietrza, choć raz taki prawdziwy.
- Hinata, dobrze wiesz, że to niemożliwe, nie ukryłabyś swojej
obecności na pokładzie choć byś chciała.
- Ale myślę, że coś byś dał radę zrobić. Zawsze powtarzałeś, że
jestem tak drobna, że weszłabym pod krzesełko, a ty byś mnie nie zauważył, bo
ręce mam jak nogi od stołka. - To mówiąc patrzyła na niego inaczej niż zwykle.
W jej spojrzeniu widział nadzieje, bólu, ale przede wszystkim pustkę. W oczach
jej można by było się zatopić i więcej nie wypłynąć na powierzchnie. Chwile
myślał, aby coś powiedzieć, coś co przywróci roześmianą buzie, jaką miała gdy
naśmiewała się z jego projektu.
- Wiesz co, tu raczej już nic nie wymyślę, ale mam pomysł, jak
będę robił podobny projekt, to zrobię dla ciebie taki schowek, gdzie będziesz
mogła wejść i obejrzysz wszystko nie ryzykując, że ktoś cię zobaczy. Przygotuję
tam dla ciebie wygodne siedzenie, coś do picia, a nawet jedzenia, żebyś mogła
popracować nad swoim wyglądem i nie straszyła już kośćmi obdartymi z mięśni.
Uśmiech powrócił na twarz.
- Bardzo śmieszne, tylko nie zapomnij że jeśli się napiję i najem,
to będę też musiała siusiać, a co wtedy?
- No nie mów, że jeszcze kibelek mam ci tam wmontować, a może
panienka by jeszcze wannę zapragnęła, hamak i fajeczkę do popykania kółek?
Myślę, że tu nie ma innej rady, jak od niani paczuszkę z pampersikami podebrać,
żeby nie widziała.
- Obi!!! Jak możesz?! Żarty się skończyły, albo pokazujesz mi las,
albo wychodzę i nie przyjdę przez miesiąc.
- Dobra, już dobra, idziemy. - Objął ją ramieniem i poprowadził w
strone ukrytego wejścia.
Weszli do małego pokoiku, gdzie nie dało się inaczej wejść niż
podając hasło, skanując siatkówkę oka i trzeba było coś jeszcze zrobić, ale Obi
zawsze kazał jej w tym momencie się odwrócić. W ten sposób pewien był że nawet
gdyby ją torturowano nie zdradziłaby sekretu jak to zrobić. To zabezpieczenie
również ją bawiło, bo ze wszystkich wynalazków, ten zawsze wydawał jej się
najbardziej niezwykły, a on go ukrywał. Na hasło odpalał całą machinę.
Momentalnie przed oczami ukazywał jej się świat Oturni. Czuła zapach, choć
nigdy nie wiedziała, czy pod tym względem Obi również zadbał o detale, czy wybrał
jakikolwiek, aby oszukać jej nosek. Czuła jak dotyka drzew i dotyk był tak
realny, że nie dało się nie wierzyć, że jest się tam na prawdę. Każda z
roślinek miała inną fakturę. Trzeba było uważać, aby się nie potknąć i nie
zrobić sobie krzywdy. Ostre kolce raniły niczym prawdziwe, a rana nie znikała
po wyłączeniu programu. Słyszała głosy dobiegające z różnych stron, jakby
zwierzęta w nim zamieszkałe nawoływały się wzajemnie. Czasem jakiś mały
zwierzak koło niej przebiegł. Gay nigdy nie skupiał się na szczegółach przy poznawaniu mieszkańców
Oturnii, dlatego Obi posiadając tak małe informacje wprowadził kilka swoich
stworów dla wzbogacenia doznać. Niektóre ze zwierząt były odwzorowaniem fauny z
Ziemii. No i te kolory, ten barwny świat, którego nigdzie w żadnej z książek jakie
zostały jej po mamie nie mogła znaleźć. Widocznie Ziemia nie znała tylu barw co
Oturnia. Dlatego też ten świat kochała dużo bardziej, niż ten z którego
naprawdę pochodziła. Oboje mówili, że to “gayowy las” jako, że Gay dostarczał
Obiemu zdjęcia, filmy, próbki roślin, nagrane dźwięki i opowiadał o wszystkim
co przysłużyło się do wykonania projektu. Jednak gdy byli już w środku,
bezpieczni i pewni, że nikt ich nie słyszy, ani nie widzi, on całość nazywał
“Hina”.
Wielokrotnie namawiała go, aby powiedział innym czego dokonał,
lecz zawsze zbywał ją denerwując się tylko. Nie mógł tego pokazać nikomu
innemu, bo to było tylko dla niej. Wymyślał wiele rzeczy aby ją pocieszyć, to
dla niej tu został i zapragnął tworzyć. Z czasem pokochał swoje zajęcie, ale
dopiero gdy stworzył Hinę, Hyuga była taka jaką pragnął oglądać. Nie podzieli
się z innymi tym, co jest tylko dla niej. Czy ją kocha? Czy bardziej jak
siostrę czy kobietę? Kiedy zauważył że stała się kobietą i ile razy sam sobie
tłumaczył, że mu nie wolno tak jej postrzegać? Te pytania zadaje sobie częściej
niż powinien, ale słowa danego Hiashiemu nie złamał. Ona nigdy nie dała mu
odczuć, że on jest dla niej ważniejszy niż powinien, a on wie gdzie jego
miejsce. Poza tym jemu chodziło tylko o to, aby móc dać jej to co otrzymał od
niej: “wiarę, że jest więcej warta niż sama twierdzi”.
- Hinata…. - wyrwał ją chwilowo z transu - słyszałem, że Itachi
wraca.
- No proszę wieści dotarły nawet tutaj - lecz nie spojrzała na
niego, dalej zapatrzona była w piękno jakie miała przed sobą.
- Wiesz, on przejął już swoje obowiązki i teraz ma dużo do
powiedzenia. Oboje nie jesteście już dziećmi, którymi można w dalszym ciągu
rządzić. - teraz spojrzała się na niego, nie widziała dlaczego jest smutny
wypowiadając te słowa. - On większość czasu spędza w Konro, pewnie po ślubie
cię tam zabierze, to wtedy nie będziesz już potrzebować Hiny. Co po takiej
iluzji, skoro można mieć realnie każde z tych doznań?
- Wiesz, o tym w zasadzie nie pomyślałam - zadumała się chwile. -
Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie i przestanę być już Hyuga, stanę się
Uchiha. Jednak tak długo już tu mieszkam, że powoli zaczynam wątpić nawet w to,
że on mnie uwolni od tego koszmaru. Jeśli ktoś cię więzi przez 15 lat, to
ciężko uwierzyć, że to się zmieni. Poza tym boję się czy wychodząc za Itachiego
nie przejdę czasem z jednego więzienia do drugiego. - Sama zdumiała się ze
swoich słów, ciężko było jej powiedzieć to głośno, a teraz słowa same cisnęły
sie na usta. Jakby ktoś opuścił kurtynę, a ona stojąc przed publicznością nie
miała innego wyboru niż odegrać swoją rolę.
Podszedł do niej i przytulił ją mocno.
- Obiecuję ci, że jeśli on będzie taki jak twój ojciec, to zbuduję
samolot, którym uciekniemy przed wszystkimi, tam gdzie już nigdy więcej nie
poczujesz się więźniem. Rozumiesz? Nigdy więcej! - Objęła go mocniej i tylko
pokiwała, że się z nim zgadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz