“Godzina sądu”, bo tak właśnie nazwała ją Hinata, zbliżała się
nieuchronnie. Niania przygotowała jej kąpiel. Pod tym względem zawsze ją
rozpieszczała. Wanna pełna wody, z pianą na dziesięć centymetrów, zabarwiona w kolorze
fioletowym, a zapach fiołków jaki z niej bił rozszedł się już po całej
łazience. Były możliwe inne sposoby kąpieli, specjalne maszyny, które w kilka
sekund załatwiały sprawę, a człowiek nic nie czuł poza lekkim podmuchem wiatru,
który był bardzo przyjemny, lecz ona uwielbiała stary dobry wynalazek, który
był również lekiem na wszystkie jej smutki i żale. Weszła i poczuła się tak
błogo, że przez chwilę pomyślała, że może nie wyjdzie z niej do jutra, łudząc
się, że nikt nie zauważy jej nieobecności. Nabrała powietrza i zanurzyła głowę.
Zaczęła marzyć. - A może tak utopić się w wannie, odejdę w sposób
najmilszy jaki mogłabym sobie wybrać. Skończą się moje problemy, Itachi poślubi
Hanabi, a ja będę wolna. - Wydało jej się to tak przyjemne uczucie, że ciężko
było jej odciągnąć się od tej myśli, tak jakby ktoś wołał do niej “zrób to, no
zrób”. Nagle pojawiła się w głowie inna myśl - Przyjdą i znajdą mnie w wannie.
O NIE!! W WANNIE! NAGĄ!!!
To ją zażenowało, no bo jak to możliwe aby tata i Itachi znaleźli
ją taką. Mimowolnie otworzyła oczy i usta chcąc krzyknąć “NIE”, woda gwałtownie
wypełniła buzię, powietrza zabrakło. Zerwała się do siadu w przerażającym
tempie. Zaczęła kasłać, aby wyksztusić wodę, która sprytnie chciała dostać się
do płuc. Takim kaszlem zaniepokoiła się niania.
- Wszystko w porządku kochanie? - zawołała za drzwiami.
- Tak… - lecz dalej walczyła z fiołkową wodą.
- Na pewno?
- Tak, zakrztusiłam się śliną. Nic mi nie jest!
Nie musiała spoglądać w lustro, aby być pewna, że na twarzy ma
jeszcze rumieńce, które wywołała myśl, że ktokolwiek mógłby ją zobaczyć bez
ubrania. Nie zwlekając długo chwyciła za szampon.
Gdy znalazła się już w pokoju, niania weszła przynosząc trzy
sukienki.
- Ależ nianiu ja już przygotowałam sobie ubranie - wskazała na
łóżko.
- Tak, ale te są od ojca, chce żebyś prezentowała się dziś wyjątkowo.
- Nianiu, ale one są za wąskie, nie wejdę z żadną z nich i są
takie… takie…. - na samą myśl, że ma założyć którąkolwiek z nich chciało jej
się płakać.
- Hiashi kazał Hanabi je przygotować.
- No tak, mogłam się domyślić, bo kto inny zrobiłby mi taki wspaniały
prezent. Nie założę żadnej z nich, nie mogę, nie będę w stanie się komukolwiek
pokazać, przecież spalę się ze wstydu. A tata, cokolwiek zrobię, i tak będzie
zły, proszę, nie każ mi wybierać z pośród tych.
- Och córeczko, gdybym to ja mogła decydować, to założyłabyś
cokolwiek byś zechciała, ale twój ojciec wyraził się stanowczo. Albo założysz
którąś z sukienek przygotowanych przez Hanabi, albo ja mam się pakować i moja
noga więcej tu nie postanie.
Już dawno by stąd odeszła, ale nie mogła. Wychowała Toki i nie
mogła teraz zostawić w potrzebie jej starszej córki. O młodszą już dawno
przestała się martwić. Jest jak ojciec, więc sama dobrze wie jak o siebie się
zatroszczyć, ale starsza jest odzwierciedleniem matki. Dla staruszki Toki była
jak córka, której nie mogła nigdy mieć, więc całą miłość przelała na nią. Gdy
jej zabrakło, przyrzekła sobie, że nie opuści jej dzieci, oraz że nigdy nie
pozwoli dziewczynkom zapomnieć o matce. Pochowała więc wszystkie pamiątki po
niej, które Hiashi kazał wyrzucić i zniszczyć w rozpaczy. Widząc jak Hinata z
każdym dniem coraz bardziej się upodabnia do Toki pokazała jej jedna z książek.
Nigdy nie zapomni tej małej rozpromienionej buźki, która zaczerwieniona była
jeszcze od płaczu, gdy przeglądała stronę po stronie. Zadawała tyle pytań,
pochłonęła by lekturę najchętniej tego samego dnia, ale musiały się ukrywać. -
Pamiętaj, to będzie nasz sekret, gdy dorośniesz przekażę Ci wszystko co
należało kiedyś do twojej mamy, ale teraz musimy się z tym kryć. Rozumiesz? -
na co mała wykrzyknęła “oczywiście” i codziennie przychodziła prosząc, aby
opowiedziała jej coś jeszcze, jaka jest Ziemia, jaką ją jeszcze pamięta i jaka
była mama, czy tata zawsze był taki.
Dziewczyna wybrała sukienkę. Na samą myśl rumieniła się bardzo,
ale woli spalić się ze wstydu, niż stracić nianię. Sukienka była czarna, na
ramiączka z bardzo głębokim dekoltem, co spowodowało, że górna część piersi
została odsłonięta i chociaż była to zaledwie jedna dziesiąta całości, jak zapewniała ją
niania, to czuła się jakby było widać wszystko. Plecy były jeszcze bardziej
widoczne, okrywała je tylko sieć pajęczynek. No i nogi, kolejne przekleństwo
owej kreacji. Miała wrażenie, że tylko pupa dała radę się schować, choć
fragment ud niby też okrył się czarnym materiałem. Ta jednak była najlepsza, bo
na ten czarny zakrywający w stu procentach materiał, którego ktoś bardzo pożałował,
przychodziła druga część. A mianowicie drobniuteńka bardzo prześwitująca
koronka, pobłyskująca odrobinę, lecz nie sprawiająca wrażenia przytłoczenia.
Okryła plecy, które według Hinaty i tak zostały odkryte, dekolt lekko się
pomniejszył, a całość sięgała aż do ziemi. Nie jest najgorzej, przynajmniej
będzie czuła że coś na sobie ma. Pozostałe dwie sukienki przerażały ją jeszcze
bardziej, bo jedna była intensywnie czerwona i czułaby się za bardzo w centrum
uwagi gdyby ją założyła. Druga, biała z całkowicie odkrytymi plecami i wielkim
rozcięciem z przodu odkrywającym całą nogę. Obserwując ją, miała wrażenie, że
nie skończy się na udzie, tylko dojdzie aż do pasa. Dlatego wybrała czarną. W
lustro spojrzała tylko raz. Stwierdziła, że jeśli zrobi to ponownie to już na
pewno nie wyjdzie z pokoju. Niania podeszła do niej.
- Choć Hinatko, wszyscy już czekają na ciebie.
Chyba nigdy się tak nie bała. Nogi jej drżały, nie miała siły
wstać. Była przekonana, że jeśli jakimś cudem uda jej się podnieść, to pewnie
od razu zemdleje. Powtarzała sobie w myślach “dasz radę”, ale to nie pomagało.
Czego ona się tak właściwie boi? Madara był przerażający, a to właśnie on
opiekował się Itachim, więc czego może się od niego teraz spodziewać? A jeśli
będzie jeszcze gorszy od wuja? Może dopiero dziś jej świat się zawali?
Niania pomogła jej wstać i postawić pierwsze kroki. Wszystko
sprzysięgło się przeciwko niej. Sukienka nie wystarczyła ojcu, musiała jeszcze włożyć
buty na obcasie. Jak teraz żałowała, że nie uległa pokusie, gdy leżała
zanurzona w wannie.
- Hinata, dalej musisz pójść sama. Nie zrobisz najlepszego
wrażenia, jeśli podprowadzi cię do stołu stara, zgrzybiała baba - uśmiechnęła
się do niej - no dalej, dasz radę. - To mówiąc lekko ją pchnęła i już zaledwie dwadzieścia
kroków dzieliło ją od stołu.
Pierwszy spostrzegł ją Madara, aż się wzdrygnął. Siedział przodem
do niej, więc miał najlepszy widok. Obok niego zasiadła Hanabi i jej widok
siostry najwyraźniej nie przypadł do gustu, o czym świadczył jej grymas na
twarzy. Hiashi spostrzegł, że się zbliża i powitał ją.
- Witaj Hinato, jak prawdziwa kobieta, sporo kazałaś na siebie
czekać. Zapraszam do stołu. - Wskazał na miejsce obok mężczyzny siedzącego
tyłem do niej.
Od razu domyśliła się, że to musi być on. Na słowa Hiashiego wstał
z krzesła i momentalnie zaczął kierować się w jej stronę. Zaskoczył ją trochę
jego wygląd. Uśmiechnięty, twarz wydawała się być promienna i radosna. Był
bardzo postawny jak na Uchihę przystało, choć nie tak jak Madara czy Obito. To
co wszyscy trzej mieli wspólnego, to oczy. Czarne jak noc. Itachi dalej lubował
się w długich włosach, teraz były upięte w kucyk i proste tak, jakby nikt nie
był w stanie zmusić ich do choćby delikatnej zmiany. Kilka pasemek luźno
otulało boki twarzy. Ubrany na czarno. Podszedł do niej na tyle blisko, że
najchętniej już by uciekła, ale nie mogła się ruszyć. Wyższy był przynajmniej o
długość głowy, ale buty pomniejszyły tą różnicę.
- Witaj - głos miał bardzo ciepły i radosny jak jego buzia,
pochylił się i pocałował ją w policzek na przywitanie. - Widzę, że bardzo
wypiękniałaś od czasu gdy ostatni raz cię widziałem.
Ujął ją za dłoń i poprowadził do stołu. Pomógł jej usiąść, a ona
czuła jakby ktoś rozpalił sobie w niej ognisko i nikt nie byłby w stanie go
ugasić.
Po kolacji zasiedli wygodnie w salonie. Itachi posadził wybrankę
na jednej z sof i przysiadł się przy niej. Opowiadali głównie Uchiha, o życiu w
Konro, próbach powiększenia terenu jej przynależnego i dzikich zwierzętach oraz
tubylcach, z którymi mają problemy. To było jak sen, w ich domu swobodna
rozmowa o rzeczach i miejscach zakazanych. Obie młode dziewczyny były
urzeczone. Najwięcej wypowiadał się Itachi. Przyjemnie było go słuchać, taki
ciepły głos, tak jakby ktoś czytał najpiękniejszą bajkę na dobranoc. Jego wzrok
prawie nie schodził z Hinaty, co bardzo ją krępowało i co chwila spuszczała
głowę aby trochę się uspokoić, policzki paliły jakby ktoś przypalał ogniem.
W przypływie szczęścia wyrwało jej się nawet nie wie kiedy i jak.
- Zabierzesz mnie tam? - spojrzała na niego tak, że w tej chwili
nikt nie byłby w stanie jej odmówić, kto nie ma serca z kamienia. Oczy zalśniły
jak u małego kotka proszącego o miskę mleka. - Proszę.
On uśmiechnął się do niej.
- Kiedy zostaniesz moją żoną, będziesz mogła udać się tam gdzie
tylko zechcesz.
Tylko za te słowa mogłaby go kochać do końca świata i zrobiłaby
wszystko czego by tylko zapragnął. Rzuciłaby mu się na szyję, gdyby nie to, że
radość sparaliżowała ją i zarówno ręce jak i nogi straciły kontakt z głową. Łzy
napłynęły do oczu, ale nie pociekły. Jedynie zaszkliły się źrenice dając
odpowiedź ile to dla niej znaczy.
Młodzi zapatrzeli się chwile na siebie, to też nikt nie widział
gniewu jaki wzbierał teraz w Hiashim. Znał zasady dobrego wychowania, to też
zdołał nad sobą zapanować, aby nie odkryć przed nikim swojego zdania na ten
temat.
Wizyta dobiegła końca, Itachi ucałował dłoń Hanabi, a Hinatę w
policzek twierdząc, że ma nadzieję iż niedługo ponownie się zobaczą.
Ponieważ obie ze stron nie miały nic przeciwko, zaplanowano już
termin przyjęcia zaręczynowego. Choć tu nawet nie było konkretnego pytania.
Właściwie o takim przebiegu zadecydowali Hiashi i Madara. Młodzi mogli jedynie
przytaknąć. Od wieku czekano na dzień, w którym oba rody będzie można połączyć.
Po raz pierwszy można było to zrealizować. Decyzja o ślubie młodych, zapadła gdy tylko
dowiedzieli się państwo Hyuga, że będą mieli córeczkę i podzielili się tą
informację z państwem Uchiha, którzy już wtedy spodziewali się drugiego syna.
Wielka wtedy zapanowała radość. To też jaki właściwie młodzi mieli wybór? Od
dziecka przygotowywano ich do tego dnia kiedy spotkają się już nie jako
znajomi, tylko po to by się zaręczyć i pobrać.
Ciekawa historia. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuń