poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 6 Kolacja

“Godzina sądu”, bo tak właśnie nazwała ją Hinata, zbliżała się nieuchronnie. Niania przygotowała jej kąpiel. Pod tym względem zawsze ją rozpieszczała. Wanna pełna wody, z pianą na dziesięć centymetrów, zabarwiona w kolorze fioletowym, a zapach fiołków jaki z niej bił rozszedł się już po całej łazience. Były możliwe inne sposoby kąpieli, specjalne maszyny, które w kilka sekund załatwiały sprawę, a człowiek nic nie czuł poza lekkim podmuchem wiatru, który był bardzo przyjemny, lecz ona uwielbiała stary dobry wynalazek, który był również lekiem na wszystkie jej smutki i żale. Weszła i poczuła się tak błogo, że przez chwilę pomyślała, że może nie wyjdzie z niej do jutra, łudząc się, że nikt nie zauważy jej nieobecności. Nabrała powietrza i zanurzyła głowę.
Zaczęła marzyć. - A może tak utopić się w wannie, odejdę w sposób najmilszy jaki mogłabym sobie wybrać. Skończą się moje problemy, Itachi poślubi Hanabi, a ja będę wolna. - Wydało jej się to tak przyjemne uczucie, że ciężko było jej odciągnąć się od tej myśli, tak jakby ktoś wołał do niej “zrób to, no zrób”. Nagle pojawiła się w głowie inna myśl - Przyjdą i znajdą mnie w wannie. O NIE!! W WANNIE! NAGĄ!!!
To ją zażenowało, no bo jak to możliwe aby tata i Itachi znaleźli ją taką. Mimowolnie otworzyła oczy i usta chcąc krzyknąć “NIE”, woda gwałtownie wypełniła buzię, powietrza zabrakło. Zerwała się do siadu w przerażającym tempie. Zaczęła kasłać, aby wyksztusić wodę, która sprytnie chciała dostać się do płuc. Takim kaszlem zaniepokoiła się niania.
- Wszystko w porządku kochanie? - zawołała za drzwiami.
- Tak… - lecz dalej walczyła z fiołkową wodą.
- Na pewno?
- Tak, zakrztusiłam się śliną. Nic mi nie jest!
Nie musiała spoglądać w lustro, aby być pewna, że na twarzy ma jeszcze rumieńce, które wywołała myśl, że ktokolwiek mógłby ją zobaczyć bez ubrania. Nie zwlekając długo chwyciła za szampon.
Gdy znalazła się już w pokoju, niania weszła przynosząc trzy sukienki.
- Ależ nianiu ja już przygotowałam sobie ubranie - wskazała na łóżko.
- Tak, ale te są od ojca, chce żebyś prezentowała się dziś wyjątkowo.
- Nianiu, ale one są za wąskie, nie wejdę z żadną z nich i są takie… takie…. - na samą myśl, że ma założyć którąkolwiek z nich chciało jej się płakać.
- Hiashi kazał Hanabi je przygotować.
- No tak, mogłam się domyślić, bo kto inny zrobiłby mi taki wspaniały prezent. Nie założę żadnej z nich, nie mogę, nie będę w stanie się komukolwiek pokazać, przecież spalę się ze wstydu. A tata, cokolwiek zrobię, i tak będzie zły, proszę, nie każ mi wybierać z pośród tych.
- Och córeczko, gdybym to ja mogła decydować, to założyłabyś cokolwiek byś zechciała, ale twój ojciec wyraził się stanowczo. Albo założysz którąś z sukienek przygotowanych przez Hanabi, albo ja mam się pakować i moja noga więcej tu nie postanie.
Już dawno by stąd odeszła, ale nie mogła. Wychowała Toki i nie mogła teraz zostawić w potrzebie jej starszej córki. O młodszą już dawno przestała się martwić. Jest jak ojciec, więc sama dobrze wie jak o siebie się zatroszczyć, ale starsza jest odzwierciedleniem matki. Dla staruszki Toki była jak córka, której nie mogła nigdy mieć, więc całą miłość przelała na nią. Gdy jej zabrakło, przyrzekła sobie, że nie opuści jej dzieci, oraz że nigdy nie pozwoli dziewczynkom zapomnieć o matce. Pochowała więc wszystkie pamiątki po niej, które Hiashi kazał wyrzucić i zniszczyć w rozpaczy. Widząc jak Hinata z każdym dniem coraz bardziej się upodabnia do Toki pokazała jej jedna z książek. Nigdy nie zapomni tej małej rozpromienionej buźki, która zaczerwieniona była jeszcze od płaczu, gdy przeglądała stronę po stronie. Zadawała tyle pytań, pochłonęła by lekturę najchętniej tego samego dnia, ale musiały się ukrywać. - Pamiętaj, to będzie nasz sekret, gdy dorośniesz przekażę Ci wszystko co należało kiedyś do twojej mamy, ale teraz musimy się z tym kryć. Rozumiesz? - na co mała wykrzyknęła “oczywiście” i codziennie przychodziła prosząc, aby opowiedziała jej coś jeszcze, jaka jest Ziemia, jaką ją jeszcze pamięta i jaka była mama, czy tata zawsze był taki.
Dziewczyna wybrała sukienkę. Na samą myśl rumieniła się bardzo, ale woli spalić się ze wstydu, niż stracić nianię. Sukienka była czarna, na ramiączka z bardzo głębokim dekoltem, co spowodowało, że górna część piersi została odsłonięta i chociaż była to zaledwie jedna dziesiąta całości, jak zapewniała ją niania, to czuła się jakby było widać wszystko. Plecy były jeszcze bardziej widoczne, okrywała je tylko sieć pajęczynek. No i nogi, kolejne przekleństwo owej kreacji. Miała wrażenie, że tylko pupa dała radę się schować, choć fragment ud niby też okrył się czarnym materiałem. Ta jednak była najlepsza, bo na ten czarny zakrywający w stu procentach materiał, którego ktoś bardzo pożałował, przychodziła druga część. A mianowicie drobniuteńka bardzo prześwitująca koronka, pobłyskująca odrobinę, lecz nie sprawiająca wrażenia przytłoczenia. Okryła plecy, które według Hinaty i tak zostały odkryte, dekolt lekko się pomniejszył, a całość sięgała aż do ziemi. Nie jest najgorzej, przynajmniej będzie czuła że coś na sobie ma. Pozostałe dwie sukienki przerażały ją jeszcze bardziej, bo jedna była intensywnie czerwona i czułaby się za bardzo w centrum uwagi gdyby ją założyła. Druga, biała z całkowicie odkrytymi plecami i wielkim rozcięciem z przodu odkrywającym całą nogę. Obserwując ją, miała wrażenie, że nie skończy się na udzie, tylko dojdzie aż do pasa. Dlatego wybrała czarną. W lustro spojrzała tylko raz. Stwierdziła, że jeśli zrobi to ponownie to już na pewno nie wyjdzie z pokoju. Niania podeszła do niej.
- Choć Hinatko, wszyscy już czekają na ciebie.
Chyba nigdy się tak nie bała. Nogi jej drżały, nie miała siły wstać. Była przekonana, że jeśli jakimś cudem uda jej się podnieść, to pewnie od razu zemdleje. Powtarzała sobie w myślach “dasz radę”, ale to nie pomagało. Czego ona się tak właściwie boi? Madara był przerażający, a to właśnie on opiekował się Itachim, więc czego może się od niego teraz spodziewać? A jeśli będzie jeszcze gorszy od wuja? Może dopiero dziś jej świat się zawali?
Niania pomogła jej wstać i postawić pierwsze kroki. Wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Sukienka nie wystarczyła ojcu, musiała jeszcze włożyć buty na obcasie. Jak teraz żałowała, że nie uległa pokusie, gdy leżała zanurzona w wannie.
- Hinata, dalej musisz pójść sama. Nie zrobisz najlepszego wrażenia, jeśli podprowadzi cię do stołu stara, zgrzybiała baba - uśmiechnęła się do niej - no dalej, dasz radę. - To mówiąc lekko ją pchnęła i już zaledwie dwadzieścia kroków dzieliło ją od stołu.
Pierwszy spostrzegł ją Madara, aż się wzdrygnął. Siedział przodem do niej, więc miał najlepszy widok. Obok niego zasiadła Hanabi i jej widok siostry najwyraźniej nie przypadł do gustu, o czym świadczył jej grymas na twarzy. Hiashi spostrzegł, że się zbliża i powitał ją.
- Witaj Hinato, jak prawdziwa kobieta, sporo kazałaś na siebie czekać. Zapraszam do stołu. - Wskazał na miejsce obok mężczyzny siedzącego tyłem do niej.
Od razu domyśliła się, że to musi być on. Na słowa Hiashiego wstał z krzesła i momentalnie zaczął kierować się w jej stronę. Zaskoczył ją trochę jego wygląd. Uśmiechnięty, twarz wydawała się być promienna i radosna. Był bardzo postawny jak na Uchihę przystało, choć nie tak jak Madara czy Obito. To co wszyscy trzej mieli wspólnego, to oczy. Czarne jak noc. Itachi dalej lubował się w długich włosach, teraz były upięte w kucyk i proste tak, jakby nikt nie był w stanie zmusić ich do choćby delikatnej zmiany. Kilka pasemek luźno otulało boki twarzy. Ubrany na czarno. Podszedł do niej na tyle blisko, że najchętniej już by uciekła, ale nie mogła się ruszyć. Wyższy był przynajmniej o długość głowy, ale buty pomniejszyły tą różnicę.
- Witaj - głos miał bardzo ciepły i  radosny jak jego buzia, pochylił się i pocałował ją w policzek na przywitanie. - Widzę, że bardzo wypiękniałaś od czasu gdy ostatni raz cię widziałem.
Ujął ją za dłoń i poprowadził do stołu. Pomógł jej usiąść, a ona czuła jakby ktoś rozpalił sobie w niej ognisko i nikt nie byłby w stanie go ugasić.
Po kolacji zasiedli wygodnie w salonie. Itachi posadził wybrankę na jednej z sof i przysiadł się przy niej. Opowiadali głównie Uchiha, o życiu w Konro, próbach powiększenia terenu jej przynależnego i dzikich zwierzętach oraz tubylcach, z którymi mają problemy. To było jak sen, w ich domu swobodna rozmowa o rzeczach i miejscach zakazanych. Obie młode dziewczyny były urzeczone. Najwięcej wypowiadał się Itachi. Przyjemnie było go słuchać, taki ciepły głos, tak jakby ktoś czytał najpiękniejszą bajkę na dobranoc. Jego wzrok prawie nie schodził z Hinaty, co bardzo ją krępowało i co chwila spuszczała głowę aby trochę się uspokoić, policzki paliły jakby ktoś przypalał ogniem.  W przypływie szczęścia wyrwało jej się nawet nie wie kiedy i jak.
- Zabierzesz mnie tam? - spojrzała na niego tak, że w tej chwili nikt nie byłby w stanie jej odmówić, kto nie ma serca z kamienia. Oczy zalśniły jak u małego kotka proszącego o miskę mleka. - Proszę.
On uśmiechnął się do niej.
- Kiedy zostaniesz moją żoną, będziesz mogła udać się tam gdzie tylko zechcesz.
Tylko za te słowa mogłaby go kochać do końca świata i zrobiłaby wszystko czego by tylko zapragnął. Rzuciłaby mu się na szyję, gdyby nie to, że radość sparaliżowała ją i zarówno ręce jak i nogi straciły kontakt z głową. Łzy napłynęły do oczu, ale nie pociekły. Jedynie zaszkliły się źrenice dając odpowiedź ile to dla niej znaczy.
Młodzi zapatrzeli się chwile na siebie, to też nikt nie widział gniewu jaki wzbierał teraz w Hiashim. Znał zasady dobrego wychowania, to też zdołał nad sobą zapanować, aby nie odkryć przed nikim swojego zdania na ten temat.
Wizyta dobiegła końca, Itachi ucałował dłoń Hanabi, a Hinatę w policzek twierdząc, że ma nadzieję iż niedługo ponownie się zobaczą.
Ponieważ obie ze stron nie miały nic przeciwko, zaplanowano już termin przyjęcia zaręczynowego. Choć tu nawet nie było konkretnego pytania. Właściwie o takim przebiegu zadecydowali Hiashi i Madara. Młodzi mogli jedynie przytaknąć. Od wieku czekano na dzień, w którym oba rody będzie można połączyć. Po raz pierwszy można było to zrealizować. Decyzja o ślubie młodych, zapadła gdy tylko dowiedzieli się państwo Hyuga, że będą mieli córeczkę i podzielili się tą informację z państwem Uchiha, którzy już wtedy spodziewali się drugiego syna. Wielka wtedy zapanowała radość. To też jaki właściwie młodzi mieli wybór? Od dziecka przygotowywano ich do tego dnia kiedy spotkają się już nie jako znajomi, tylko po to by się zaręczyć i pobrać.


1 komentarz:

  1. Ciekawa historia. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń