wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 8 Pocałunek




Kolejnego dnia znaleźli się na poziomie czwartym, stanęli przed wielką mapą, w której można było odnaleźć wszelkie ważne i ciekawe miejsca do obejrzenia, zwiedzenia i te, które zamknięte były dla nieupoważnionych. Gdy opowiadała, on stanął za nią na tyle blisko, że poczuła jak lekko przylgnął do niej i ten zniewalający zapach, który jej nozdrza odbierały jak obietnicę wolności. Cała sytuacja, choć niezwykle krępująca, była przyjemna, a on w dodatku ujął ją za dłoń i pokazując teraz jej ręką zaproponował kolejne miejsca odwiedzin. Jego bliskość doprowadziła do rumieńców u dziewczyny, które znikały dopiero, gdy zasypiała i wracały jak tylko usłyszała, że już przyszedł po nią.
Tak oto zleciały dwa tygodnie. Odprowadził ją jak zawsze pod drzwi mieszkania i wspólnie uzgodnili, że następnego dnia odwiedzą Obito.

- Można? - Itachi wszedł wraz z Hinatą do pracowni Obito.
- No, kogo to moje oczy widzą. Nie spodziewałem się, że zawitacie do mnie razem. - Spostrzegł, że kuzyn trzyma rękę dziewczyny. Czyli jednak nie popsuł się tak bardzo w Konro. Hinata była uśmiechnięta, a to był dobry znak. - Czemu nic nie mówiliście, że przyjdziecie? Założyłbym czysty fartuch i trochę tu ogarnął.
- Bo, to miała być niespodzianka. – Itachi odpowiadał spokojnie. Przyszedł tu trochę z ciekawości, trochę za namową Hinaty.
- No gdyby nie Neji, to bym nawet nie wiedział, że w ogóle tu przybędziesz.
- Zaraz, zaraz. Nie zapominaj Obito, że to ty pierwszy się na mnie wypiąłeś. Ile to razy prosiłem cię abyś przybył do Konro i został chociaż na jakiś czas, ale zawsze miałeś jakąś wymówkę - Hinata spojrzała na przyjaciela nie rozumiejąc, o czym Itachi w ogóle mówi do niego. Nigdy nic nie wspomniał jej na ten temat.
- A no wiesz... - to się wpakował, co teraz odpowiedzieć - pewnie znowu byś mi dupę skopał, to też wolałem zostać tu gdzie moje cztery litery były bezpieczne i z daleka od Madary.
- Jasne - Itachi uśmiechnął się kpiąco. Zdecydowanie tego nie łyknął, ale nie będzie drążyć tematu. Teraz już mu tak nie zależy jak kiedyś. Obito był dla niego jak brat, choć nie zawsze go tak traktował, ale gdy został sam z wujem dużo się zmieniło. On się zmienił. - To powiedź lepiej, co ty teraz robisz.
Obito zaczął więc swoją opowieść o Ewie i innych wynalazkach, które były jego autorstwa. Ze zbioru pominął oczywiście Hinę. Hinata nie za bardzo się przysłuchiwała. Trochę bawiła ją mina przyszłego męża, bo sam raczej nie wiedział w co się pakuje pytając takiego zapaleńca jak Obito o swoją pracę.
W pewnym momencie rozmowa zeszła na życie drugiego chłopaka i Konro.
- Nie jest źle. Jak skończyłem osiemnaście lat zamieszkałem sam. Mam fajne mieszkanko - tu się uśmiechnął i wyraźnie pominął część historii z nim związanych. - Madara, gdy mógł się skupić na jednym z wychowanków - tu wskazał na siebie - przeprowadził mi mordercze treningi. To też byłem przez 4 lata najmłodszym członkiem w Akatsuki. Nie wiem czy ci za to dziękować, czy wręcz przeciwnie.
- No same zaszczyty, to powinieneś dziękować - Obito wiedział, że pewnie w głębi serca za to ma do niego żal.
- W każdym razie, teraz już nie jest tak wesoło. Nasze stosunki z tubylcami są w opłakanym stanie. Nie dogadamy się raczej. Pytanie tylko, która ze stron zacznie wojnę, czy my zaatakujemy, czy damy się zaskoczyć?
- Jak to wojnę? - Hinata oniemiała. - Przecież my właśnie dlatego tu jesteśmy, aby nie uczestniczyć w wojnie, jaka była na Ziemi.
- Czasem pewnych rzeczy nie da się uniknąć, można się wynieść na inną planetę, ale prędzej czy później i tak cię dopadną. - Odpowiedź Itachiego nie spodobała się obecnym.
- Ale to do niczego nie prowadzi. - Zaskoczyła go, zawsze taka cicha i nieśmiała, a teraz trochę przerażona drżącym głosem wypowiada swoje zdanie. - Na pewno jest jakiś sposób, aby się jeszcze dogadać.
- Hinata zrozum, to nie jest takie proste jak ci się wydaje. Poza tym taka śliczna dziewczyna nie powinna zajmować się takimi przykrymi sprawami. Mówiłem ci już, że ja się tym zajmę, a ty będziesz robić mi śniadanka do łóżka.
Obito spojrzał podejrzliwie na kuzyna. Czy jest możliwe, że jednak upodobnił się do wuja przez ten czas, gdy on był tu, a oni tam? W głowie naukowca pojawiła się myśl: Ty idioto! Już ja bym ci podał śniadanko. Przez tydzień, dalej byś srał niż widział.
- Wojna jest tu najprostszym rozwiązaniem? - Itachi spojrzał na Hinatę, nie mając dość dobrej odpowiedzi. Miała spuszczoną głowę. - Wybieranie drogi na skróty nie spowoduje rozwiązania problemu. Nawet, jeśli wygramy, to inni będą nas postrzegać, jako tych co siłą zabierają to, co należy do innych. Ja przynajmniej tak to widzę.
Itachi teraz już stał bardzo blisko niej. Pochwycił jej podbródek i podniósł by skupić jej wzrok na sobie.
- Masz racje, to nie jest najlepsza droga. Pamiętaj jednak, że decyzja jeszcze nie zapadła, a niedługo będziesz miała równie dużo do powiedzenia jak teraz twój ojciec czy też ja. Wtedy oboje wybierzemy rozwiązanie problemu. - To poprawiło jej humor i ponownie zalała się czerwienią, bo był tak blisko. - Obi, jesteś w stanie zapewnić nam jakąś rozrywkę, czy ty tu tylko pracujesz?
- No jasne, że jestem. - Też mu pytanie. Jak coś mu nie idzie, zamyka się i robi to, co lubi najbardziej. - Mam tu całą kolekcję najlepszych gier. Niektóre autorstwa wielkim ludzi naszych i przeszłych czasów, ale są też moje własne perełki. Jakieś specjalne życzenia?
- To dawaj to, co masz najlepsze.
Obi trochę już w sobie ochłonął. Teraz nazwałby kuzyna tylko idiotą i odpuścił problemy z jelitami.
Jakie są najlepsze gry z jego kolekcji? To było zbyt trudne do określenia. Pokazywał swoje, bo tych kuzyn nie znał. Wiele było ekstra dobrych gier. Od wirtualnych pojedynków karate, gdzie Obito postarał się o prawdziwy realizm i jak się oberwało, to bolało okrutnie, przez cały zbiór logicznych, gier akcji do tak zwanych odmóżdzających. Chwile pograli w ContraTobi, czyli dwóch gości kontra zgraja złych facetów i wszyscy chcą ich śmierci. Tu autor gry miał dużą przewagę nad kuzynem, który pierwszy raz się z nią zetknął. Hinata nie chciała dołączyć, bo to jej się nie podobało. Za to wyobrażała sobie, że jest teraz w gayowym lesie. Obito chwalił się jeszcze kilkoma innymi grami, ale Itachi wybrał taką, w której wcielano się w pilota samolotu i latano odpowiednim torem zbierając punkty.
- Obi, da się podłączyć tak, aby dwie osoby widziały to samo?
- Wszystko się da, szczególnie gdy ja tu jestem. Pamiętaj, że rozmawiasz z geniuszem w tej kategorii.
- No to masz dwadzieścia sekund geniuszu - uśmiechnął się i podszedł do Hinaty. Ujął jej dłoń i zaczął delikatnie przyciągać w stronę gry. - Chodź, coś ci pokarzę.
Właściwie nie protestowała, trochę już się jej nudziło i miała nadzieję, że to będzie coś ciekawego.
- No to zakładamy. - W tym momencie zaczął zakładać jej na dłonie jakieś dziwne rękawiczki.
- Nie Itachi, to zły pomysł. Ja nie chcę.
- Ciiiii. - Jednym palcem dotknął jej warg. - Chcę tylko coś ci pokazać, jak ci się nie spodoba, to od razu skończymy.
Nie zaprotestowała, to też kontynuował. Gdy ręce były już ubrane na oczy włożył jej okulary a sam dostał drugie od kuzyna. Usiadł na fotelu, po czym posadził Hinatę sobie na kolana.
- No to lecimy!
Najpierw kazał jej spróbować samej, ale to było trudne i jeszcze ta jego bliskość. Sama nie wie, co sprawiało jej większy problem. Wtedy stwierdził, że jej pomoże i łapiąc za jej ręce pomagał sterować samolotem. Proponował aby się o niego oparła to będzie jej wygodniej. Nie mogła i bez tego była czerwona jak burak.
Obito patrząc na dziewczynę uśmiechał się sam do siebie, widząc jak daleką drogę ma przed sobą Itachi. Minie dużo czasu zanim Hinata przyzwyczai się do niego na tyle, by móc być taka, jaką on już zna. Sam długo czekał, choć właściwie on nie wiedział jeszcze wtedy, czy to w ogóle jest możliwe. Za to teraz cieszył się bardzo z miejsca, do jakiego udało mu się dotrzeć i współczuł kuzynowi, że on dopiero zaczyna. Rozbawiła go sama myśl, jakim sposobem oboje przeżyją noc poślubną. Przecież ona zemdleje, gdy tylko on ściągnie spodnie, a mowa, żeby i ona cokolwiek miała zdjąć. Skarcił się jednak, bo aż tak daleko jego wyobraźnia nie powinna teraz sięgać i zaśmiał się mimo woli. Nikt wtedy nawet na niego nie spoglądał.
- Dbaj o nią - dodał, gdy już wychodzili.
- Jasne, a ty czasem nas odwiedzaj i taką gierkę chcę, jako prezent ślubny dostać.
Itachi odprowadził Hinatę pod drzwi mieszkania jak zawsze. Tyle czasu razem spędzają, a tu nie wiele się zmienia. Dalej, gdy ją żegna ona nie podnosi wzroku na niego i czerwieni się cokolwiek by nie zrobił.
- Wiesz, że jesteś jedyną osobą jaką znam, której do twarzy jest z rumieńcami?
Gdy to usłyszała, to mogłaby się założyć, że teraz zapewne bardziej upodobniła się do pomidora i w takim odcieniu to już nikomu nie może być dobrze.
Odgarnął dziewczynie kosmyk z twarzy, po czym tą samą ręką ujął delikatnie tył głowy zatapiając palce w jej włosy, nachylił się i pocałował, lecz tym razem nie w policzek, tylko w usta. Drugą ręką objął ją w pasie, a ona cała zadrżała. W tamtej chwili nie wiedziała czy uciekać, czy też może coś powiedzieć. Nawet gdyby chciała, nie była w stanie odwzajemnić pocałunku, bo głowa znowu się wyłączyła, a serce stanęło. Wszystkie chwile z Itachim były jak sen, który zbyt duże narzucał tępo jak dla niej. Bała się jednak cokolwiek powiedzieć, bo niech ten sen jeszcze trwa, niech dopełni się to, co było jego zapowiedzią.
Chłopak nie spodziewał się, że usta jej nie drgną. Nie rozumiał, co robi nie tak.

Do siebie wrócił trochę nieprzytomny. Usiadł na kanapie i odchylił głowę do tyłu. Zastanawiał się czy on jest jakiś dziwny czy może z Hinatą jest coś nie tak.
- No stary, nie wyglądasz dobrze. To sztuczne powietrze chyba ci szkodzi.
- Cześć Kisame, nie zauważyłem cię. - Dopiero teraz go spostrzegł.
- Ty ostatnio mało widzisz i dziwnie się zachowujesz.
- Eeeeh - westchnął ciężko, bo co miał mu powiedzieć.
- Itachi, wracajmy do Konro. Po co my tu w ogóle siedzimy? Przecież i tak za ciebie wyjdzie. Lepszej partii nie dostanie. Nie musisz codziennie do niej latać.
- Oj stary. Już ci to tłumaczyłem, że to pomysł Madary a nie mój.
- Nie powiesz mi, że kazał ci latać za tą dupą codziennie i może jeszcze spełniasz jej każdą zachciankę.
- Kisame, wyluzuj i wyrażaj się! Pamiętaj, że cokolwiek chodzi ci po głowie, to mówisz o mojej przyszłej żonie.
- No i co z tego? Skopiesz mi dupę? Mi się wydaje, że tobie by się teraz przydał porządny wpierdol albo ostry sex. Ostatnio ciężko z tobą wytrzymać.
- Co to za fochy? Nie zachowuj się jak baba. Poza tym uważaj, bo jak się wkurzę to wybiję ci te ładne ząbki. – Itachi spojrzał ostro na kumpla.
- Nie podskakuj do większych i starszych. Idź do Nagato, on przynajmniej jest w twojej kategorii wagowej, chyba że chcesz łatwego przeciwnika, to Deidara się pewnie też ucieszy.
- Niedługo wrócimy. Jeszcze muszę coś sprawdzić.
- Niby, co? – Kisame chciał już wracać do Konro.
- Nieważne. Sprawdzę i wtedy wrócimy. Stoi?
- Hmmm – Rekin chwilę się zastanawiał. - Niech będzie, ale streszczaj się, bo to miejsce mi się nie podoba.
- Mi też nie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz