Skoro spacery nie dają zadawalających rezultatów, to czas na inne kroki. Przyszedł bardzo wcześnie z kwiatkiem w dłoni. Niana się zdziwiła i kazała później wrócić, bo Hinata jeszcze śpi. Co się wtedy naprosił, że chciałby tym razem sam podać jej śniadanie do pokoju i że nie zrobi nic niestosownego. Co w ogóle ta kobieta sobie myśli? Przecież nie powinna mu się stawiać. Z drugiej strony pewnie Hiashi by go pogonił, gdyby się dowiedział co planuje, więc trzeba było mieć ją po swojej stronie.
- Zgoda, ale bądź pewny, że dowiem się od
razu jeśli chociaż spróbujesz dotknąć ją tak jak nie powinieneś.
- Tak jest nianiu! A mogłabyś jeszcze
przygotować dwa śniadanka? Proszę.
Coś miał w sobie, że ciężko było mu
odmówić. Wszystko położyła na tacce, a on włożył kwiatek do małego dzbanka,
który też przygotowała i ruszył w kierunku pokoju Hinaty. Zapukał i wszedł gdy
tylko usłyszał proszę.
- Dzień dobry. Zamawiała pani śniadanie?
- Dzień dobry... - tego się nie
spodziewała, czy może zaspała? Spojrzała na zegarek. Godzina 8:11. Zawsze
przychodził najwcześniej koło 9, a teraz tak szybko? On tymczasem postawił już
tackę na stoliczku przy łóżku i usiadł koło niej.
- Nie wyglądasz jakbyś się ucieszyła z
mojej wizyty. - Nie czekał, aż coś powie, tylko od razu pocałował tak jak dzień
wcześniej na pożegnanie. Znowu to samo, żadnej reakcji. - Jak spałaś?
- Dobrze. A ty?
- Nie najgorzej, ale spało by mi się
lepiej gdybyś była obok. - I znowu wściekły rumieniec wypalił na jej twarzy.
Wyglądała jakby chciała się schować pod kołdrę. Już teraz była zakryta aż po
szyję. - Z drugiej strony możesz mi to jakoś zrekompensować. - Położył się koło
niej. - Ja sobie teraz tu pośpię, kiedy ty będziesz jeść śniadanko.
Ułożył się, ale coś twarda i niewygodna
była poduszka więc zajrzał pod nią.
- Co to jest? Książka? - Hinata czuła, że
już gorzej chyba nie może być. - To takie rzeczy jeszcze są? No proszę kto by
pomyślał. "Cuda świata". - Wtedy zaczął przeglądać, a ona zakryła
twarz rękami. - Czemu chowasz ją pod poduszkę?
- Bo nie chce żeby ktoś mi ją zabrał.
- Nie myślisz chyba, że ja to zrobię?
- Nie.
-Trochę nie rozumiem, przecież to tylko
książka, po co ktoś miałby ci ją zabierać?
- Ale w naszym domu zakazana. - Nawet nie
widział jej twarzy, już dawno ją ukryła.
Nie chciał aby była smutna. Gdy ją taką
widział to i jemu zrobiło się przykro.
- Hinata, a może dziś przejdziemy się do
oranżerii, co ty na to?
- Mi nie wolno tam iść.
- Jak to nie wolno?
- Ojciec zakazał mnie tam wpuszczać.
- Ale będziesz ze mną, a mnie te zakazy
nie dotyczą.
- On i tak się dowie.
- Nawet jeśli się dowie, to co z tego? Jesteś dorosła i już dawno powinien skończyć z tymi głupimi zakazami. Chodźmy,
a w razie czego, to powiesz, że ja cię zmusiłem.
Zjedli razem śniadanie i ruszyli do
oranżerii. Wyglądało, że nikt ich nie widział gdy wchodzili. Itachi przy
wejściu schował Hinatę pod płaszczem chcąc oszukać maszynę, podał swoje dane i
byli w środku. Miło się spacerowało. Powietrze było tu zupełnie inne, takie
świeże i przyjemne. Hinata cudownie się uśmiechała, a oczy błyszczały niczym
gwiazdy nocą. W pewnym momencie Itachi pochwycił ją mocniej i wciągnął w środek
między drzewa. Protestowała chwilę, chcąc wrócić na ścieżkę, ale nie słuchał
żadnych z argumentów. Położyli się między drzewami i spoglądali na wszystko z
dołu.
- Zadowolona?
- Bardzo.
- To teraz jesteś mi za to coś winna. -
Spojrzała na niego niepewnie. - Teraz zdradzisz mi swoje marzenia. - Odwróciła
od niego wzrok i utkwiła w górze.
- Ja nie mam marzeń.
- Jak to nie masz, każdy ma jakieś.
- Ja nie.
- Nie wierzę. Wszystkie dziewczyny mają
pełno. Żeby być najpiękniejsze, mieć przystojnego chłopaka, potem żyć jak
księżniczki, mieć dom, dzieci. Czasem o biżuterii, sukniach, podróżach. Ciężko
uwierzyć, że ty nie masz żadnego. Powiedz a ja pomogę ci je zrealizować.
- Mam jedno, ale nie takie.
- A jakie? - Nie spojrzała na niego.
- Chcę móc wreszcie odejść z tego statku i
więcej tu nie wrócić. - Nie pomyślał, że można marzyć o czymś takim.
- W tym akurat mogę ci pomóc, tylko
jeszcze troszkę musisz poczekać. - Teraz spoglądali oboje na siebie uśmiechając
się.
- A ty o czym marzysz?
- Nie odbijaj piłeczki, dobrze?
- Dlaczego? Ja ci powiedziałam, to ty też
byś mógł. - Zaczerwieniła się czując, że narusza jego prywatność, ale też
chciałaby wiedzieć. Teraz on odwrócił wzrok i spoglądał w górę.
- To nie jest dobry pomysł. Będziesz się
śmiała.
- Nie będę. Nie należy śmiać się z cudzych
marzeń, bez względu jakie by nie były. - Przy niej było tak inaczej, tak
swobodnie, tak jak z nikim. Zaufał jej.
- Marzę o tym… - zawahał się chwilę - …aby
mieć rodzinę. Taką prawdziwą. Nie chcę być sam. - Powiedział to głośno pierwszy
raz. Przyjemnie było w końcu podzielić się z kimś swoimi myślami, ale obawiał się reakcji.
Zapanowała cisza. Serce zaczęło mu walić, pożałował że się przyznał, ale
jednocześnie poczuł ulgę. Odwrócił głowę w jej stronę. Hinata spoglądała na
niego ciepło. Uśmiechała się delikatnie, ale na pewno się nie śmiała.
- W tym ja mogę pomóc tobie. - Powiększały
się rumieńce na jej twarzy i było widać zawstydzenie jakie się w niej wezbrało.
Spuściła nieco wzrok, aby uciec od jego spojrzenia. - W końcu mamy się pobrać. -
Uśmiechnął się, a serce zabiło jeszcze mocniej od słów które usłyszał. - A to
tak jakby początek rodziny. - Teraz nawet uszy zaczęły jej płonąć czerwienią.
Uczucia jakie nim wtedy zawładnęły były mu
obce. Podniósł się, przysunął nieco i oparł na łokciu. Był teraz bardzo blisko
i spoglądał na nią z góry. Ręką musnął ją po policzku i odgarnął włosy.
- Jesteś dla mnie ważna. Bardzo ważna. -
Więcej nie powiedział.
Itachi nachylił się nad Hinatą i obdarzył
pocałunkiem. Początkowo było jak do tej pory, lecz gdy jej usta drgnęły
rozpoczęła się prawdziwa magia. Oboje rozpłynęli się w delikatności doznań. Dla
obojga to było coś nowego i nieznanego. On nawet gdyby chciał pójść o krok
dalej bał się, że coś popsuje. Od czasu do czasu odrywał się od jej ust, aby na
nią spojrzeć, bądź pozaczepiać noskiem jej nosek. Przerwał dopiero, gdy
dotknęła jego dłoni. Położył się przy niej i objął przytulając do siebie. Tak
trwali w bezruchu i w milczeniu dłuższą chwilę mając czas na przemyślenie tego
co zaszło i co dalej rozgrywa się w ich głowach.
Niechętnie wstali i udali się do wyjścia.
Już bez ukrywania, tylko swobodnie. Szli bardzo uśmiechnięci. Czas zleciał im
tak szybko. W końcu stanęli przed drzwiami mieszkania dziewczyny, a to
oznaczało koniec dzisiejszego wspólnego czasu.
- Hinata, ja na jakiś czas muszę udać się
do Konro, ale wrócę do ciebie gdy tylko będę mógł.
- Dobrze. - W pierwszej chwili poczuła
ulgę. Po tylu dniach spotykania z Uchihą zaczynały napawać ją lęki, że to
wszystko dzieje się za szybko. Z drugiej strony był inny niż go sobie
wyobrażała i dobrze czuła się w jego towarzystwie.
- W takim razie do zobaczenia niedługo. -
Kolejny raz mógł skraść jej odwzajemniony pocałunek.
- Kisame, zbieraj się. Za godzinę
ruszamy do Konro. - Itachi zakomunikował jak tylko wszedł do salonu.
- No nareszcie. Spokojnie wystarczy mi
dwadzieścia minut.
- To dobrze. Daj znać Konan, że chcę ją u
siebie widzieć jutro rano.
- Konan? Chyba chodziło ci o Karin?
- Konan! Chcę się widzieć z Konan! - On
chyba robi mu na złość, bo co się tak uczepił tej Karin.
- A co na to Yahiko? Wie, że się
spotykacie?
- Jakbyś nie zauważył ja spotykam się z
Hinatą. Widocznie to powietrze bardzo ci nie służy, skoro jeszcze tego nie
dostrzegłeś. Widzimy się za godzinę. - Po czym zamknął się w swoim pokoju.
Następnego dnia w mieszkaniu Itachiego w
Konro z rana zjawiła się Konan.
- Cześć.
- Cześć, coś podobno ode mnie chciałeś. - Dziewczyna próbowała cokolwiek wyczytać z twarzy Uchihy. Zaskoczyła ją informacja, że ma się u niego zjawić z rana i to w jego domu.
- Nie myślałem, że aż tak rano będziesz. W
sumie to dobrze. Chodź za mną. - Szedł prosto do swojej sypialni, a ona
podążała za nim. Gdy znaleźli się w środku z trudem ukrywała zaskoczenie. -
Chcę cię prosić o przysługę.
- W sypialni? - Spojrzała niepewnie
oczekując odpowiedzi.
- Tak się składa, że w sypialni. Chcę abyś
zajęła się małym przemeblowaniem w moim mieszkaniu. - Spojrzała jeszcze
bardziej zaskoczona. - Moją sypialnie przenieś do gabinetu, a gabinet do tego
mniejszego pomieszczenia obok. Tutaj chcę abyś przygotowała pokój dla
Hinaty.
- Dlaczego ja?
- Bo ty nadajesz się do tego najlepiej.
Wydaje mi się, że macie podobne upodobania co do kwiatków, krzaczków i takich
tam. Niech będzie kolorowo i niezwykle. Dużo akcentów z Oturni albo Ziemi.
- Czemu nie możecie mieć wspólnej
sypialni? Jest taka straszna, że będziecie spać oddzielnie? - Nie byli jakoś
specjalnie przyjaciółmi. Lubili się, ale Itachi nie zwierzał się jej, a ona
jemu. On w ogóle był skryty.
- Po ślubie wystarczy nam jedna, do tego
czasu mogą się przydać dwie. Dalsze pytania są zbędne. Proszę cię jako kolega,
nie jako przełożony. Podejmiesz się tego?
- Nie ma problemu, dziwi mnie tylko, że
oddajesz taki pokój i to jeszcze z takim widokiem.
- Co do tego widoku, to nim też się możesz
zająć jeśli uznasz że coś trzeba poprawić. Kluczę ktoś ci przekaże.
Skoro już tu był umówił się z Nagato na
trening. Tym razem nie do upadłego, tylko na czas. Stwierdzili, że godzinę
maksymalnie. Pod presją czasu walczyli bardziej intensywnie i oboje poobijali
się nawzajem. Spotkał się również z Madarą. Musiał opowiedzieć jak układają się
jego stosunki z Hinatą. Powiedział tylko to co uznał za stosowne. Wuj spojrzał
na niego jakby część odpowiedzi na swoje pytania wyczytał z jego twarzy. Nawet
się uśmiechnął, co było rzadkością w jego przypadku. Ponownie przykazał mu, aby
nie ważył się jej kiedykolwiek skrzywdzić, bo wyciągnie konsekwencję.
Liczył, że jeszcze tego dnia wróci na
statek, ale musiał pozałatwiać jeszcze sporo spraw związanych ze stanowiskiem
jakie objął. Tak długo nie było go w Konro, że zaległości nazbierało się wiele.
Przeglądał raporty zwiadowców, ale myślami był zupełnie w innym miejscu. Konan
zabrała się konkretnie do pracy, a on na ten czas przeniósł się do pokoju
gościnnego, który znajdował się obok jego starej sypialni. Po dwóch dniach zajrzał, aby sprawdzić jak idą prace. W sypialni półki były już puste, a zawartość
znajdowała się w pudłach. Gabinet również był spakowany, zdjęto nawet obraz na
którym był z rodzicami. Mały pokój w większości już opróżniony. Konan
wygospodarowała miejsce na zawartość tego pomieszczenia. Sam aż bał się, na co
mogła się tam natknąć. Mimo wszystko i tak najlepiej wybrał, tego był pewien.
Yahiko i Nagato pomagali jej nosić. Ten drugi tak jak Itachi jeszcze
odczuwał gdzie niegdzie skutki pojedynku jaki stoczyli. Uchiha nie brał udziału
w remoncie. Całymi dniami, aż do późnym godzin nocnych pracował. Teraz zostało
mu już tylko spotkać się następnego dnia na naradzie dowódców i będzie mógł
wrócić na statek. Tej nocy położył się zadowolony i z niecierpliwością
wyczekiwał kolejnego dnia.
Narada trwała dość długo i burzliwie.
Zdania poszczególnych osób bardzo się różniły. Tak to zawsze jest, każdy chce
dobrze, ale ciągnie na swoją stronę bo przecież wie lepiej niż inni. Itachi
zakończył apelując o nie wykonywanie nierozsądnych ruchów.
- Proszę przygotować oddziały, abyśmy w
razie ataku ze strony tubylców nie zostali zaskoczeni. Ostrzegam jednak, że
jeżeli ktokolwiek zacznie bądź sprowokuje innych do ataku, to przypłaci to
swoją głową i wszystkich, którzy się do tego dołączą.
- Itachi, nie powinieneś grozić swoim
ludziom. - Jeden z doradców nie wytrzymał.
- Ja nikomu nie grożę, tylko ostrzegam.
Nie zapominajcie, że tak ważne decyzje mogą podejmować wyłącznie prawni
spadkobiercy wielkich rodów. Jeśli zaatakujemy pierwsi, to będą nas postrzegać
jako tych, co siłą zabierają to co do nich nie należy. Gdy do tego doprowadzimy, już zawsze będziemy wrogami dla całej planety. Możemy wygrać z jednym
plemieniem, ale nie zapominajmy, że jeśli zbierze się ich więcej, to nie mamy
żadnych szans. - Zapadła cisza. - Jako, że nikt nie protestuje, ogłaszam koniec
spotkania.
Teraz mógł już ruszać do Hinaty. Wymknął
się najsprytniej jak mógł, aby nikt go nie zaciągnął na rozmowę. Kisame czekał
na niego przy samolocie. Wyraźnie nie był zadowolony. Nie chciał lecieć, nawet
trochę się o to pokłócili, to też nie odezwał się ani słowem. Wszedł i zasiadł
na swoim miejscu. Itachi nie nalegał na rozmowę. Po co miał znowu powtarzać te
same argumenty, które ewidentnie nie trafiały do Rekina.
Wrzucił bagaż do pokoju i poszedł prosto
do Hyugi. Niania powiedziała, że dziewczyna jest na gimnastyce i że może na nią
poczekać, ale to nie wchodziło w rachubę. Dotarł do sali. Nie chciał od razu
zdradzać swojej obecności. Poszedł do pomieszczenia dla widzów. Ucieszył się
mogąc ją zobaczyć. Była razem z nauczycielką i siostrą. Na Hanabi nie zwracał
uwagi, za to od Hinaty nie mógł oderwać wzroku. Włosy spięła w kucyk, aby nie
przeszkadzały. Ubrała luźnie rybaczki i koszulkę w błękitnym kolorze.
Hipnotyzowała go każdym swoim ruchem. Wiedział, że jest delikatna, ale kto by
pomyślał, że aż tak bardzo. Z prawdziwym wdziękiem wykonywała każde z ćwiczeń.
Powtarzała sekwencje tych samych figur. Trzymając za piętę unosiła nogę w górę,
puszczała rękę, obrót i podskok. Kurenai dawała jej wskazówki, a w pewnym
momencie kazała uczennicom wykonać całość na zakończenie. Zaczęła Hanabi. To co
pokazała było ładne i niezwykłe jak dla Uchihy, ale sprawiało wrażenie
ciężkości. Tak jakby dziewczyna męczyła się wykonując poszczególne figury
gimnastyczne. W jego mniemaniu bardziej nadawałaby się na ninje niż gimnastyczkę.
Z Hinatą było zupełnie inaczej. Przyjęła postawę na baczność, podniosła ręce i
wykonała piękną gwiazdę. Stojąc na jednej nodze drugą wymachnęła zataczając
wielki krąg, gdy stopy były przy sobie, Hinata wygięła się do tyłu. Wykonała
mostek z którego jedną z nóg podniosła w górę. Chwilę trwała w tej pozycji, po
czym druga noga również się odbiła od ziemi. Stojąc na rekach wykonywała
szpagat w powietrzu. A później wszystko potoczyło się szybko. Był też obrót
który chwilę wcześniej jeszcze ćwiczyła. Każdy jej ruch był dopracowany do
perfekcji. Bił z niej wdzięk, lekkość, gracja. Poruszając się, mogłaby oczarować
każdego. Wzroku nie mógł oderwać. Stojąc w pomieszczeniu widokowym i z góry
widział wszystko dokładnie. Nie słyszał za wiele, ale to nie było przeszkodą.
Zajęcia się skończyły. Podszedł pod wyjście z szatni i czekał na nią.
- O! To ty. - Hanabi wychodząc, przywitała
go bez większego entuzjazmu.
- Witaj, szwagierko. - Uśmiechnął się
złośliwie. To przekamażanie z nią nawet zaczęło mu się podobać.
- Myślałam, że już ją sobie odpuściłeś,
ale skoro dalej wolisz ciepłe kluchy, to zaraz powinna wyjść. Nigdy nie śpieszy
się, gdy ma wracać do domu.
- Dzięki za informacje. Możesz już iść,
chyba że chcesz pilnować czy jesteśmy grzeczni.
- Chyba śnisz, nie będę na was patrzeć, bo
się jeszcze porzygam. - To mówiąc już była w drodze. On się tylko uśmiechnął i
odwrócił w stronę drzwi.
Najchętniej by tam po prostu wszedł, ale
nie wiedział w jakich okolicznościach ją zastanie. Po tym co zobaczył, czuł
podniecenie jakie w nim wzbudziła. Chciałby, aby tańczyła tak tylko dla niego.
Czekanie strasznie się przeciągało. Niby tylko piętnaście minut, ale coś z tym czasem
musiało być nie tak, bo wydawało się, że to z godzina minęła. W końcu wyszła i
nie zauważyła nawet, że stoi oparty o ścianę i czeka.
- Cześć, Hinata.
Była taka zamyślona, że przestraszyła się
gdy się odezwał. Szybko spojrzała w jego stronę.
- Cześć. Trochę mnie zaskoczyłeś. - No i
znowu ten rumieniec na twarzy.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Jak mi
poszło? - Podszedł blisko niej. Za blisko, to też już ciężko było coś
odpowiedzieć.
- Dobrze.
Odkąd udał się do Konro czekał kiedy
będzie mógł wrócić i zatopić się w jej ustach. Nie mógł już dłużej zwlekać.
Przytulił ją i pocałował. Jak on tego pragnął. A ona? Czy można jednocześnie
chcieć i nie chcieć tego samego? Bo tak właśnie się czuła. Chciała aby ją
całował a jednocześnie chciała aby przestał. Za każdym razem gdy ich usta się
łączyły czuła jak traci kontrolę nad swoim ciałem, myślami, odczuciami, a nawet
sercem. Wszystko stawało się mu posłuszne, a jej przestawało słuchać. Co innego, gdy musisz wysłuchiwać cudzych poleceń choć masz odmienne zdanie, a co innego,
gdy pragniesz słuchać tylko jednej osoby, gdy tracisz zdolność kontroli nad
samym sobą.
Porozmawiali chwilę, pospacerowali. On
niósł jej torbę ze strojem. W końcu odprowadził ją do domu. Zaprosiła go do
siebie. Zaprowadziła go do swojego pokoju i poszła po coś do picia. On
tymczasem przeglądał wszystko co poustawiała na pułkach. Trafił również na kulę
z napisem: “Uśmiechnij się, tata nie patrzy”. To było zabawne, ale dziwne. Czy
może być aż tak niedobry dla córki, że ona może się uśmiechać tylko wtedy gdy
nie widzi? Tym bardziej musi ją stąd zabrać. Może Madara wie coś więcej o
sytuacji w tym domu i dlatego tak dziwnie się zachowuje.
Gdy Hinata przyszła z napojami dla nich, użył swojego sprytu. Nawet nie zdążyła zareagować. Leżeli teraz koło siebie na
jej łóżku. On nie odrywał od niej wzroku. Wypytywał jaki chciałaby pierścionek,
jakie kolory lubi najbardziej. Gdy nie bardzo chciała odpowiadać zakomunikował,
że za każdy brak odpowiedzi będzie musiała go pocałować. Ten plan nie przypadł jej do gustu. Chciała się podnieść, ale
jej nie pozwolił. Aby nie wstała zablokował jej drogę swoim ciałem. Leżała na
łóżku, a on na niej. Żałowała, że go tu przyprowadziła. Najchętniej zaczęłaby
krzyczeć, ale dźwięki nie chciały się wydobyć z ust.
- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię -
uśmiechnął się ciepło.
Chciał ją pocałować. Nachylił się, gdy
dzieliło ich zaledwie dziesięć centymetrów, Hinata zacisnęła oczy i odwróciła
głowę w bok. Poczuł jak cała się spięła. Wtedy się opanował i
podniósł.
- Przepraszam, nie chciałem cię
wystraszyć. - Wstała i kierowała się do wyjścia, zatrzymał ją przy drzwiach. -
Hinata, poczekaj. Przepraszam, to było głupie. Ja naprawdę nie chciałem nic
złego i nie posunąłbym się dalej. Nie wychodź, proszę. - W jej oczach
zobaczył strach i przerażenie.
- Muszę iść do łazienki. Zaraz wrócę -
wyszła, no bo przecież nie może jej na siłę powstrzymać.
Co ma jej powiedzieć? Jest tylko facetem.
Nawet fakt, że jest teraz głową rodu Uchiha tego nie zmieni. Bo facet to facet.
Coraz trudniej mu się opanować przy niej. Poza tym nie przywykł do tego, aby którakolwiek
tak długo mu się opierała. Żałował teraz finału tej zabawy. Może dlatego, że
tyle czasu jej nie widział, ciężej było mu zapanować nad sobą. Kiedy wróciła
udawała, że nic się nie stało, więc i on nie poruszał tego tematu. W jej głosie
i gestach widział, że coś się zmieniło.
Gdy się żegnali, Hiashi poprosił o rozmowę
z nim. Ton Hyugi wskazywał na poważny temat, pewnie dlatego, miał się odbyć za
zamkniętymi drzwiami. Nie krzyczeli na siebie, ale rozmowa zdecydowanie była
burzliwa. Widocznie mięli odmienne zdania. Itachi wyszedł lekko zdenerwowany.
Takiego go jeszcze nie widziała. Pożegnał się dużo chłodnej niż zwykle i
wyszedł. Na drugi dzień Kisame, jego prawa ręka jak zwykł go nazywać, przyszedł
z wiadomością dla Hinaty.
“Przepraszam, ale muszę odwołać nasze
spotkania. Sytuacja zmusiła mnie, aby wrócić do Konro. Mam nadzieję, że
spotkamy się przed przyjęciem zaręczynowym. W każdym razie dziękuję za wspólnie
spędzony czas. To były najpiękniejsze dni jakie kiedykolwiek przeżyłem. Mam
nadzieję, że wybaczysz mi moją nieobecność.
Itachi”
Wiadomość ją zaniepokoiła, ale też
ucieszyła. Będzie teraz mogła oswoić się choć troszkę z tym że wkrótce będzie
narzeczoną Itachiego i z relacjami jakie między niemi są.
Tylko rozmowa na którą ojciec go wezwał
nie dawała jej spokoju. Chciała się nawet podpytać co było powodem ich
wzburzenia, ale niania i Hanabi nic nie wiedziały, a Hiashi twierdził, że to
nie jej sprawa. Postanowiła więc zapytać się narzeczonego po przyjęciu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz