wtorek, 9 września 2014

Rozdział 12 I co teraz?

Jak długo była nieprzytomna nie może powiedzieć. Ocknęła się, rozejrzała, nie miła sił wstać. Jeśli to koszmar, to dalej trwa. Poczuła się bardzo słaba. Leżała. Już teraz nie wie, czy straciła ponownie przytomność czy też może zasnęła. Śnił jej się za każdym razem przebieg ostatnich wydarzeń. Czasem dochodziło coś nowego. Krzyki ojca, Itachiego, pogarda Hanabi. Nawet Neji, Obito i niania ją potępili za to co zrobiła. Obito klął na nią, że zniszczyła jego kochaną Ewę. Neji stwierdził, że skoro go zostawiła, to nie zasługiwała na jego przyjaźń. Niania natomiast odtrąciła ją, krzycząc, że nic w niej nie ma z jej matki, bo ona nigdy by tak nie postąpiła i że w takim razie, ona nie może być z tej rodziny.

- Stary zobacz! To jakiś samolot? Coś nisko leciał. - Blondyn wskazał dłonią na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leciało coś po niebie.
- Faktycznie dziwne, jakiś mały i szybki.
- Choć! Musimy sprawdzić co go tu sprowadza.
- Stój!! - Złapał go za ramie. - To niebezpiecznie, pewnie wysłali jakąś maszynę, która ma zbadać teren. Trzeba jak najszybciej wracać do wioski i zawiadomić...
- Kiedy to kawał drogi, jak wyruszymy, to już możemy tu nie trafić.
- Naruto nie bądź głupi, to niemądre. Wracamy.
- Więc ty wracaj, a ja idę sprawdzić. - To wypowiadając ruszył pewnie do przodu, ale momentalnie gruchnął na ziemie, a na jego klatce piersiowej znalazła się noga czarnowłosego mężczyzny. - Oszalałeś?!? - Złapał ręką za bolące miejsce na głowie.
- Ja oszalałem? To chyba tobie się poprzestawiało. Dobrze wiesz, że nie powinniśmy narażać mieszkańców wioski, a jeśli nas zobaczą, to zaczną tu węszyć i odkryją gdzie się ukrywamy. Zastanów się co robisz i nie waż się tam iść. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem. - Wypowiedział to z wielkim grymasem na twarzy, no bo niby rozumie, ale z drugiej strony ta ciekawość. Tego się nie da tak po prostu okiełznać. - To ruszamy szybko do wioski i potem z powrotem, aby obczaić co to mogło być.
Teraz noga zniknęła z jego klaty, dając mu sposób aby wstał.
- Nie wydaje mi się jednak, że będę mógł szybko podróżować. Trzeba było mi tak głowy nie uszkadzać. Gwiazdy zobaczyłem, jak mnie powaliłeś. Przez ciebie, mogę nie zauważyć jakiegoś drzewa i przytulę się do niego. Kto wie czy będę się mógł odkleić - Naruto marudził do przyjaciela.
- Nie gadaj, tylko ruszamy.
Zaczęli więc momentalnie biec w stronę wioski. Jak dobrze pójdzie, nie zwolnią zbytnio kroku, to za niecałe 2 dni będą na miejscu.
- Sasuke, ścigajmy się, kto ostatni ten czyści stopy wygranemu.
- Skoro chcesz mi umyć stopy to czemu nie - i ruszył szybciej. Po chwili się obejrzał, żeby zobaczyć jaką przewagę ma nad Naruto, ale go nie było. - Fuck!! - Jak on mógł się tak dać nabrać? No i to jeszcze temu cymbałowi jak Naruto. Zawrócił szybko i pobiegł w stronę gdzie spadał ten dziwny obiekt. Był pewien, że tam go znajdzie. - Niech cię tylko dorwę - zasyczał między zębami.
Biegł już dość długo, ale jeszcze go nie dogonił. Blondyn jest coraz szybszy i jak tak dalej będzie się rozwijał, to go przegoni, o ile już nie jest szybszy. Czasem jak się ścigają udaje mu się wygrać tylko dlatego, że Naruto po drodze odwali coś głupiego i łapie w ten sposób opóźnienie. Kto wie, może to bieganie jest jego ninju*.

Naruto podśmiewał się pod nosem.
- No i kto tu jest frajerem? Skoro nabrałeś się na taki dziecinny numer. - rzadko miał okazję zrobić kretyna z Sasuke, to też czemu miał sobie teraz żałować nabijania się z przyjaciela. On na pewno całą drogę by się z niego naśmiewał, że dał się zrobić w konia. Teraz odgryzie się z nawiązką.
To, że on nie chciał zobaczyć co to mogło być, to nie znaczy, że będzie go słuchał. Wie, że Sasuke jest ulubieńcem Kakashiego i pewnie przejmie dowództwo po nim, ale póki co nie musi go słuchać. To coś co spadło było takie dziwne i on to po prostu musi zobaczyć za wszelką cenę. A może to meteor spadł, wtedy mógłby się ponabijać, że Sasu przestraszył się dużego kamyka. Znalezienie nie było proste, bo las był ogromny, ale zauważył podniszczone gałęzie, rośliny, zwierzęta pouciekały od miejsca zdarzenia. Świeżych znaków troszkę było. Biegł dość długo i teraz nie miał już za wiele siły. Na pewno nie można od razu podejść. Ukrył się w bezpiecznej odległości i czekał aż coś się wydarzy. Dziwny kształt, taki trochę jak szałas tylko wykonany zupełnie z innego materiału.
- Myślałeś, że jesteś taki cwany? - Głos wyrwał go z zamyślenia.
- Sasuke? Wracasz z wioski? No jestem pod wrażeniem. Szybko ci poszło. - Uśmiechnął się tak szyderczo, jak tylko potrafił najbardziej.
- No a jak. Dość długo nie wracałeś. Zastanawiałem się, czy czasem nie stchórzyłeś, bo przestraszyły cię moje stopy gdy za mną biegłeś. W końcu jako przegrany musisz mi je umyć. - Brunet starał się nie pokazać złości jaką odczuwał. Nie było to w jego przypadku takie trudne. Doskonale potrafił ukrywać wszystkie emocje. Tylko jedna osoba, czytała z niego jak z otwartej książki, ale skoro jej tu nie było, wiedział, że nikt nie odkryje jego prawdziwych uczuć.
- Chciałbyś, to ja byłem pierwszy, ale nie mogłem się doczekać, więc stwierdziłem, że najpierw zobaczę co tu się stało, a potem wrócę abyś wykazał się jak stopomywacz. - Och jak oni uwielbiali sobie dokuczać, choć nie robili tego za każdym razem.
- Myślisz, że ktoś jest w środku? - Sasuke nie chciał już kontynuować dalej tej przepychanki słownej, bo w końcu jak już tu są, to powinni się dowiedzieć, co tu się stało.
- No nie wiem - Naruto podrapał się po głowie. - Trochę to dziwne, wygląda jakby po prostu to coś spadło i zostało. Nie widzę żadnych śladów, że ktoś wychodził.
- Też mnie to zastanawia. Możliwe, że to wypadek i nikogo nie ma w środku, albo jest, ale nie może się wydostać.
- To co teraz robimy?
- Pobędziemy jeszcze chwilę i zobaczymy co się stanie. Na wszelki wypadek powinniśmy znaleźć się w miejscu dobrym do ucieczki. Pamiętasz jak Kakashi powtarza: “najgorszy wróg, to ten którego nie znamy”.
- Że też ty te wszystkie jego powiedzonka pamiętasz. Ja choćbym chciał, to i tak zaraz ulatują mi z głowy. Sasuke, a może co jakiś czas będziesz mi przypominał, to zapamiętam w końcu chociaż jedno?
- Zamilknij, proszę.
- Nie ma sprawy, ściemnia się, więc ja idę spać, a ty pilnujesz, potem się zmienimy.
- Niech ci będzie. - Sasuke westchnął ciężko, ale nie chce mu się dyskutować z tym głupkiem. Gdy Naruto zaśnie, on będzie mógł dokładniej przyjrzeć się maszynie, która tu wylądowała.

Ponownie się ocknęła. Powtarzała sobie, że musi się podnieść i coś zrobić. Panowała tu jednak taka ciemność, że nie wiedziała co może zrobić. Skoro już się uwolniła od tego piekła, to przed śmiercią musi jeszcze choć raz zobaczyć Oturnię na żywo. Spała na twardej powierzchni. Zawsze przyzwyczajona była do wygodnego życia. W końcu jej ojcem jest sam Hiashi Hyuga, to też mieszkanie wyposażone było w bardzo wygodne łóżka i wszelkiego rodzaju inne sprzęty przydatne na co dzień i od święta.
- Eeuch! - Dziwne dźwięki wydawała z siebie próbując wstać.
Dała radę wyłącznie usiąść, ale to już był postęp. Zdjęła rękawiczki, okulary już dawno nie znajdowały się na głowie, nie wiedziała gdzie teraz leżały.
- I co teraz? Pewnie będę gadać do siebie, aby nie zwariować.
Zaczęła wątpić, czy aby dobrze zrobiła wchodząc do kapsuły ratunkowej.
- Obito, jak mam wyjść? Tego mi nie powiedziałeś - szukała co mogłoby ją teraz otworzyć. - No super. Uciekłam aby umrzeć śmiercią głodową w Ewie. Zanim mnie tu znajdą, to moje ciało zdąży się już rozłożyć. Ewa? Otwórz drzwi. Słyszysz mnie? Ewa?
Nie odpowiedziała, ale drzwi zaczęły się otwierać. Pierwsze co, to porażał ją blask jaki się wdzierał do środka. Chwile przyzwyczajała się do światła, zanim szeroko mogła otworzyć oczy. Podtrzymując się ściany dała radę wstać. Powietrze było takie nieprzyjazne, ciężkie i trudno jej się oddychało. No ale widok był cudowny. To było takie dziwne, że drzewa właściwie zasłaniały niebo, ale mimo tego było tu tak jasno, jakby światło przenikało przez nie i wchodziło w głąb bez problemu. Dla tego widoku było warto uciekać. Paleta barw mieniła się  z każdej strony. Niektóre drzewa były całe żółte i powykrzywiane na podobę węża tworząc tor przeszkód dla wędrujących. Inne niczym wierzba płacząca obwieszone cienkie z pozoru gałązki pełne mieniących się kwiatków. Jaki mogły mieć kolor. To zdecydowanie zależało jak się na nie spojrzało. Tak jakby odbijały kolory wokół. Szła dalej, rozejrzała się do koła i zobaczyła ogromne drzewo, które urzekło ją od razu. Porośnięte ogromnymi kwiatami, zastanawiała się, czy gdyby podeszła, nie okazałoby się że kwiat jest jej wzrostu. Zapatrzyła się w niego i mogłaby tak trwać do końca świata. Płatki zdecydowanie nie przypominały żadnych jakie widziała w zbiorach ksiąg o Ziemi. Nie widziała też takich w gayowym lesie. Kształt bardziej przypominał jej płatki śniegu. Rozglądała się zachwycona dostrzegając iż każdy z ogromnych kwiatów chodź podobny wielkością i kolorem jasnego różu, to jednak nie ma dwóch takich samych. Na niektórych z nich znajdowały się jasnofioletowe plamy dając jeszcze lepszy efekt. W głowie formowało się tylko jedne słowo określające to co widzi “raj”.
- No cześć. Nie zabłądziłaś czasem? - Naruto znudził się oglądaniem tego małego brzydkiego kaczątka jak to stwierdził, gdy tylko wyszła nieporadnie z kapsuły.
Przestraszył ją i gdy tylko się chciała odwrócić potknęła się i siedziała teraz na tyłku patrząc w jego kierunku. Dziwnie wyglądał. Blond roztrzepane włosy, na czole przewiązana opaska ze znaczkiem jej nieznanym. Oczy intensywnie niebieskie, piękne jakby ktoś zamknął w nich szafiry. Ciało miał opalone. Ubrany był zdecydowanie jak tubylec w zwiewną kolorową koszulkę wykonaną z materiału jakiego jeszcze nie widziała. Miał też obszarpane na dole spodenki. Twarz i postawa wydała się jednak dziwnie ludzkie, choć nie widziała nikogo podobnego do niego na statku. Mówił bardzo dobrze w jej języku.
- Skąd się tu wzięłaś? Trochę dziwnie wyglądasz. Macie jakieś zabawy w polowanie, czy może zdajesz jakiś test, bo wyglądasz jakbyś miała barwy wojenne na twarzy, a ten strój, to chyba słabo wygodny jak na wycieczki.
- Naruto zwolnij z pytaniami, bo nie uzyskasz żadnej odpowiedzi. - Wkroczył w dobry momencie aby ją uratować od ciekawości kumpla.
- No dobra, zacznijmy od początku. Ja jestem Naruto, a Ty? - Ona jednak nie była w stanie odpowiedzieć. - JE.. STEM… NA… RU… TO… A TY… JAK.. MASZ… NA… I… MNIĘ… ? -   I tym razem nie mogła się odezwać. - Czemu nie odpowiadasz, to chyba proste pytanie.
- Pewnie jest przestraszona. - Odezwał się ponownie mężczyzna oparty o jej kapsułę z rękoma założonymi na piersi. - Ja bym się przeraził, gdybym cię nie znał a ty byś zadawał mi w tak beznadziejny sposób pytania.
- Jak jesteś taki mądry, to sam to od niej wyciągnij! - Naruto się zbulwersował. Przecież jego wszyscy lubią, a zdecydowanie jego kumpel jest bardziej przerażający od niego. Sasuke podszedł i przy niej kucnął.
- Cześć. Wiem, że pewnie nie spodziewałaś się zastać nas po tym jak już wyjdziesz ze swojego schowka. Ja nazywam się Sasuke, to jest Naruto, jak już za pewne zdążyłaś zauważyć. - Kończąc wypowiedź spojrzał kpiąco na blondyna, a ten aż się zagotował w sobie. - Otóż ten koleś uparł się, aby sprawdzić, co lub kto wyjdzie w twojej maszyny. Dlatego właśnie tu jesteśmy. Rozumiesz?
Dopiero teraz mu się przyjrzała. On nie był już taki straszny gdy kucnął przy niej. Nie widziała go dobrze jak stał, ale wtedy jego głos był jakiś taki mroczny i przerażający. Gdy ich twarze się zrównały, wydał się bardziej znajomy od kolegi. Miał takie same czarne oczy, jak Obito, Madara i Itachi, co wywołało u niej przypomnienie powodu czemu tu jest i przyspieszyło bicie serca. Włosy miał czarne, postawę bardzo męską. Wydaje jej się, że śmiało mogłaby porównać do postawy Obito. Fryzura najbardziej zbliżona do Madary, a oczy niby takie same jak u wszystkich Uchiha, ale spojrzenie i głos był najbardziej podobny do Itachiego. I coś jeszcze przeleciało jej po głowie, jakby miął w sobie cząstkę Nejiego. Cała ta kombinacja ją uspokajała i przerażała zarazem. Jednak on mówił wolniej niż ten drugi chłopak, ale też nie sylabizował. Bała się więc mniej i przytaknęła, że rozumie jego słowa.
- No to znakomicie - uśmiechnął się, to też może nie chce zrobić jej krzywdy. - Wyglądasz na bardzo przestraszoną, ale my nie zrobimy ci nic złego, nie musisz się obawiać. Dobrze? - ponownie przytaknęła. - Czy ktoś po ciebie tu przybędzie? - Chwilę nie reagowała. Łza pociekła jej po policzku i wtedy Naruto nie wytrzymał.
- No i co zrobiłeś?! Przez ciebie teraz beczy, to taki miałeś wspaniały plan?! Ja przynajmniej nie doprowadziłem jej do płaczu.
- Nie zwracaj na niego uwagi, jest trochę porywczy, ale tak naprawdę dobry z niego ludek i nic ci nie zrobi. - Sasuke olał wybuch Naruto i mówił dalej. - Posłuchaj, nie możemy tu z tobą zostać i czekać aż ktoś po ciebie przybędzie. Nie wyglądasz na osobą, która potrafiłaby sobie sama poradzić w tym miejscu. My możemy zapewnić ci bezpieczeństwo. Jeśli udasz się z nami do naszej wioski, tam ustalimy co dalej z tobą zrobić. Przy nas nic ci nie grozi. Doskonale znamy te tereny i wiemy jak przeżyć. Dlatego zapytam, czy chcesz iść z nami? - ona nie wiedziała co odpowiedzieć. Jaki ma w zasadzie wybór? Zginąć tutaj sama czy też może zaryzykować i pójść z nimi. - To jak? Chcesz iść z nami? - odczekali oboje chwilę, aż pokiwała i tym razem głową. Uśmiechnął się i pomógł jej wstać. - To może chociaż zdradzisz nam swoje imię, skoro my już swoje powiedzieliśmy?
Tu jednak milczała, bo nie wiedziała jak odpowiedzieć. Tak bardzo się bała, że nie była w stanie się odezwać.
- No to skoro nie chcesz powiedzieć jak masz na imię, to ja będę wołał na ciebie Białooka tak długo aż zaczniesz gadać. - Tu też nie odpowiadała, a że Naruto nie miał w sobie tyle cierpliwości co Sasuke sam sobie odpowiedział. - Milczenie oznacza zgodę, to też jesteś Białooka.
- Dasz radę iść? - pokiwała na zgodę - A masz jakieś buty, czy ty zawsze chodzisz boso? - Sasuke spoglądał jak niezdarnie szła w stronę maszyny i wyciągnęła z niej swoje narzędzie tortur. Skrzywił się, gdy zobaczył jak zakłada buty z kolcami pod piętami.
- Czy ty właśnie tak planujesz podróżować z nami? - Naruto zmarszczył brwi, jaka ona była dziwna.
- No cóż, ruszamy. Pójdziemy do jeziora Khea - Sasuke stwierdził tonem oznajmującym.
- Stary, no przecież to nie po drodze. Powinniśmy zmierzać prosto do wioski, a tobie się kąpać zachciało?
- Naruto! Śmierdzisz! A nie wypada w towarzystwie damy, dlatego najpierw pójdziemy się wykąpać. Poza tym musisz mi umyć stopy, a dopiero potem zaczniemy zmierzać w kierunku wioski.
- Sam śmierdzisz, ze mnie ulatniają się wyłącznie feromony - odparł z dumą. - Nieprawdaż Białooka? - Stanął znowu tak niebezpiecznie blisko, a ona zadrżała i chcą lekko się odsunąć na pewno by upadła gdyby jej nie złapał w porę. - Ostrożnie Białooka, bo sobie krzywdę zrobisz.
- To zapewne jeden z tych twoich sfermentowanych feromonów tak na nią podziałał, że omal nie zemdlała. Bądź tak miły i daj jej trochę dostępu do powietrza. - Po czym ruszył w stronę jeziora. Nie zamierza się ją zajmować. To blondyn uparł się aby tu przyjść i wyskoczył do niej zamiast odczekać i poobserwować co zrobi dziewczyna. Teraz niech ją niańczy. Na odchodne dodał jeszcze lekko się śmiejąc. - Feromony? Tak mądre słowo w tak głupich ustach.
- Sasuke!!! Przestań się ze mnie nabijać, bo…
- No co mi zrobisz? - Uśmiechnął się szarmancko i wyprostował pewny, że przyjaciel nic nie może mu zrobić.
- W tej chwili nie będę zdradzał ci mojego chytrego planu, jaki obmyśliłem wczoraj jak ci się zrewanżować przy najbliższej okazji. Bądź jednak pewien, że gdy wprowadzę go w życie, to ja będę się nad tobą tak rozkosznie szczerzył, a ty poczujesz, co znaczy gniew wielkiego Naruto.
- Marzenia ściętej głowy. Teraz bierz swoje łaskawe cztery litery i ruszamy. - Odwrócił się pod nosem mrucząc. - Chytry plan haha, ciekawe co tym razem to będzie haha, w każdym razie póki co największą bronią jaką mnie raziłeś był śmiech. Pamiętam, jak przez tydzień nie mogłem się uspokoić. - A jego głos był coraz mniej słyszalny, gdyż oddalał się znacząco.
- No to ruszamy. Jak dojdziemy do jeziora, to popływamy troszkę i rześcy będziemy mogli ruszyć w drogę. Nie wiem jaką drogę wybrał Sasuke, ale na pewno ma już cały plan w głowie. Możliwe, że uważa, iż ta droga będzie dla ciebie bezpieczniejsza. On jest trochę zadufany w sobie, czasem wnerwiający, ale nawet ja muszę przyznać, że lepiej zna teren. No to chodźmy. - Pokiwała tylko głową. Cała ta sytuacja była tak dziwna, że ciągle nie była w stanie się odezwać. Oni nie byli źli, a przynajmniej tak jej się wydawało, ale bała się ich strasznie, jak zresztą wszystkiego wokół.
Sukienka była za długa, obcasy za wysokie. Po kilku krokach chciała usiąść i się rozpłakać, ale jeśli to zrobi, to podpisze na siebie wyrok. Oni znają teren, a ona nie. Naruto już opowiedział jej, że lepiej aby uważała i nie dotykała niczego zanim nie zapyta go, bo to jest dziki świat i każdy chce tu przeżyć, a czasem im piękniejszy kwiatek, tym bardziej trujący. Więc co ona może sama powiedzieć. Pomagał jej przejść, ale to był mimo wszystko najgorszy spacer w życiu.
- Białooka, tak to my nigdy nie dojdziemy nawet do jeziora, a mowa o wiosce, trzeba coś wymyślić. Już wiem - uśmiechnął się ciesząc się na myśl o swoim planie i podszedł do niej, przerzucił przez bark i niosąc ją poszedł dużo szybciej niż gdy ona szła obok. Zadowolony dogonił Sasuke. Była tak lekka, że nie czuł zbytnio jej ciężaru. Jednak jej było strasznie nie wygodnie i niedobrze.
- Naruto nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że nasza koleżanka przybrała już odcień wskazujący, że zaraz możesz mieć obrzygany tyłek - tak go sama myśl rozbawiła, że uśmiechał się od ucha do ucha.
Blondyn jak oparzony postawił dziewczynę na nogach i wykrzykiwał.
- Tylko na mnie nie rzygaj, no weź, przecież to obrzydliwe.
Makijaż miała już na tyle rozmazany, że było widać jak z wściekłej bladości zmieniają się policzki w czerwień.
- No słuchaj, nie wiem co ale coś musimy wymyślić żebyś mogła iść szybciej, bo tak to nie da się wędrować. Może po prostu zdejmiesz to co masz na sobie i będzie ci łatwiej? - Propozycja blondyna była bardzo w jego stylu, czyli nieprzemyślana. Powiedział to co przyszło mu na myśl. We wiosce wszyscy do tego przywykli, ale dla Hinaty to była nowość.
Przeraziło ją to na samą myśl. Patrzyła na niego z niedowierzaniem i wtedy Sasuke go odepchnął, wbił nożyk między jej uda i rozciął jej sukienkę do samego dołu. Nie pytając o zgodę, odciął materiał dookoła 10 centymetrów nad kolanem. Oderwał rękawy, które i tak już się częściowo podarły od gałązek na których się czepiały.
- Dawaj buty - zabrzmiał głos nieznoszący sprzeciwu. Posłusznie zdjęła i podała mu.
Trochę się nawalczyli żeby oderwać obcasy. Mocno się trzymały. Jednego odrywał Sasuke, a drugiego Naruto. Gdy już oboje sobie poradzili dostała je z powrotem.
- Sprawdź czy da się teraz iść. - Sasuke podał jej oba buty i przypatrywał się jej reakcji.
Założyła i poczuła dużą ulgę.
- Dziękuję - odzyskała mowę na krótką chwilę.
Sasuke się tylko uśmiechnął, ale Naruto nie mogąc uwierzyć, że przemówiła zasypywał ją tysiącami pytań, to też ponownie zamilkła.



ninju* - pojęcie zostanie wyjaśnione w innym rozdziale. Na dzień dzisiejszy musi jeszcze pozostać tajemnicą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz