-
Pójdziesz ze mną, czy mam sam cię tam zaciągnąć? - Kankuro nie prosił. On po
prostu oznajmiał co i tak się stanie.
- Pójdę.
- Hinata nie miała wyboru. Bała się spotkania z wodzem, po tym jak została
potraktowana przez jego syna. Widziała jednak, że opór jest bezcelowy.
Uścisk na
jej nadgarstku zniknął. Kankuro gestem dłoni kazał uwolnić Ivi.
- Ja idę
z wami! - Wydąsała Ivi.
- Możesz
poczekać na nią przed wejściem, ale nie możesz być przy rozmowie.
- A to
niby dlaczego?!
- Bo tak
zarządził Rasa.
Ivi
krzyknęła do kobiety podchodzącej do ich prania, z prośbą, by zajęła się tym
czego nie zdążyły wywiesić. Szła zaraz przy Hinacie.
-
Kim jest Rasa? - Zapytała białooka. Bała się tego spotkania.
-
Rasa to wódz wioski. Jest ojcem Kankuro, Temari i Gaary. Cała trójka to
wojownicy. Kankuro jest najstarszy i na dziewięćdziesiąt pięć procent będzie
jego następcą.
-
A pozostałe pięć procent?
-
Te pięć procent mówi, że będzie nim Gaara, ale młody się do tego nie kwapi.
Ponoć nie wykorzystuje swojego potencjału i odmawia specjalistycznych
treningów.
-
Czy wódz chce mnie wyrzucić z wioski?
-
Nie zrobiłby tego.
-
A jeśli? - Hinata była o włos od wpadnięcia w panikę.
-
Nie wyrzuci. - Odpowiedział jej głos Kankuro idącego przed nią.
-
Więc może powiesz nam czemu wysłał ciebie? - Ivi chciała pociągnąć chłopaka za
język, ale wyraźnie on nic więcej nie chciał mówić. - Jeszcze jedna ważna
informacja, Hinato. Miałam nadzieję, że poznasz wojowników od tej lepszej
strony. Niestety trafiłaś na wersję oficjalną z największym sztywniakiem na
czele. Tak się zachowują wojownicy, gdy wykonują swoją pracę. Powaga przede
wszystkim, a im wyżej znaczący wojownik, tym bardziej nadęta mordka. - Ivi powiedziała
to głośno i wyraźnie. Oboje strażników idących po bokach dziewcząt lekko się
uśmiechnęło słysząc jej słowa. - Pamiętaj, aby nie zakochać się w kimś takim,
bo nawet jeśli odwzajemni twoje uczucia, to nic z tego, jeśli wódz nie wyrazi
zgody.
Po
tych słowach zapadła cisza. Kankuro szedł nie okazując żadnej, najmniejszej reakcji.
Dwóch jego kompanów też się nie odezwało, a rozbawienie z ich twarzy
momentalnie zniknęło. Ivi była zła, dlatego powiedziała to głośno. Teraz to ona
czuła się głupio. Mogła mu oszczędzić podobnego przedstawienia. Na ugryzienie
się w język już za późno.
-
Co masz na myśli? - Pytanie Hinaty dobiło młodszą dziewczynę. Zaczęła temat,
którego nie chciała ciągnąć.
-
Władza wiąże się z odpowiedzialnością. - Kankuro odwrócił się i mówił wprost do
Hinaty. - Rodząc się jako pierwsze dziecko wodza nie dostajesz swobody jak
inni. Ona tego nie rozumie, a ty potrafisz to zrozumieć?
Mężczyzna
wpatrywał się w Hyugę. Jego wzrok zdawał się nie wyrażać żadnych emocji, ale
dla niej znaczył dużo. On wiedział o niej, tak samo jak Kakashi. Skoro on znał
prawdę to i jego ojciec musiał wiedzieć kim ona jest. Ze słów które usłyszała
dało się wywnioskować, że Kankuro podobnie jak ona, nie dostał prawa do
miłości. Czy taki sam los spotyka każdego pierworodnego wielkich władców?
-
Chyba tak. - Odpowiedź Hinaty padła po czasie. O dziwo nikt jej nie ponaglał.
-
Nie wydaje mi się, byś rozumiała moje słowa. Mam nadzieję, że to się zmieni, a
wtedy wytłumaczysz swojej niemądrej koleżance co to jest odpowiedzialność za
innych.
-
Nie jestem niemądra! Masz tak o mnie nie mówić! - Ivi strzeliła udawanego
focha.
-
Wolisz określenie głupiutka? - Na jego twarzy zarysował się lekki uśmiech.
Gdy
Ivi próbowała go ukarać za wypowiedziane słowa. On unieruchomił jej ręce i nogi
za pomocą swojej zdolności, a później sam poruszał jej kończynami inicjując
bardzo śmieszny chód. Puścił ją dopiero, gdy obiecała, że się uspokoi i będzie
cicho. Hinata domyśliła się, że to ta sama zasada jak niewidzialny uścisk na
jej nadgarstku. Pomyślała, że dopyta się o to, gdy będą same z Ivi.
Dalsza
droga minęła w ciszy. Do wielkiego wodza-wojownika wszedł tylko Kankuro i
Hinata. W środku poza Rasą była jeszcze starsza kobieta. Po wzroście i kolorze
skóry, można było wywnioskować iż jest oświeconą, ale jednocześnie wydawała się
nieco do niech nie pasować. Na głowie miała zaplecione warkoczyki w
najróżniejszych kolorach. Uśmiechała się promiennie do przybyłej pary. Skinęła
głową na przywitanie, tak samo jak zrobiły to kobiety nad stawem. Hinata
odwzajemniła gest.
-
Podejdź. - Zwróciła się do Hinata i wskazała miejsce przed sobą, gdzie miała
stanąć.
Ponieważ
Hinata nic nie zrozumiała, Kankuro lekko ją popchnął sugerując, że ma iść.
Staruszka nie była zwyczajną osobą. Nazywano ją szamanką, a każdy nawet wódz,
liczył się z jej zdaniem. Kobieta przyglądając się dziewczynie, zaczęła
przemawiać w języku tubylców.
-
Ma oczy ojca, a w oczach to samo spojrzenie co Eurlin. - Wyciągnęła pięć
listków i pierwszy z nich przyłożyła do czoła dziewczyny. Listek odpadł i
delikatnie opadł na ziemię. - Daleka droga przed nią. Nie ma w sobie żadnych
oznak ninju.
Pochwyciła
ją za rękę i wyciągnęła kunaja. Hinata chciała zabrać dłoń, lecz była w tej
chwili tak ciężka, iż żadną siłą nie dałaby rady oderwać jej od starszej
kobiety. Szamanka ostrzem nacięła opuszek jej małego palca. Kilka kropel jej
krwi wleciało do kielicha z przygotowaną cieczą. Kobieta zamieszała i wypiła
kilka łyków.
-
Wrząca krew w głębokim uśpieniu. - Został ostatni sprawdzian. Spojrzała
dziewczynie prosto w oczy. - Powiedz jej by zdjęła bluzkę i odwróciła się
tyłem.
-
Masz zdjąć bluzkę. - Kankuro przetłumaczył słowa kobiety.
-
Co takiego? - Dla Hyugi to było coś niewykonalnego. Wstydziła się rozbierać
przy obcych.
-
Zrób to, albo ja to zrobię. Mogę ją też z ciebie zedrzeć, a wtedy nie będziesz
miała w czym stąd wyjść.
-
Dlaczego mam się rozebrać? Co wy chcecie mi zrobić? - Przerażenie powiększyło
się, gdy Kankuro uniósł dłoń, a ona poczuła jak coś chwyta za krańce jej
koszulki.
-
Nie. - Od dalszej ingerencji powstrzymała go starsza kobieta. - Niech się
odwróci i podciągnie bluzkę najwyżej jak może.
-
Odwróć się i odsłoń plecy tyle ile możesz.
Wolała
takie rozwiązanie niż poprzednie. Odwróciła się i podciągnęła bluzkę
odsłaniając cały brzuch. Kobieta uniosła z tylu materiał nieco wyżej, odpięła
jej biustonosz i substancją z kielicha nakreśliła znak na jej plecach.
Wypowiedziała odpowiednie słowa, po czym opuściła materiał, a zamiast tego
odsłoniła jej prawą łopatkę. Teraz nikt już nie miał wątpliwości. Na skórze
pojawił się biały symbol.
-
To jest Elena, córka Eurlin. Dziecko wybrane przez Oturnię.
-
Nie widzę w niej nic wyjątkowego. - W swoim języku odezwał się Rasa. - Jeśli
ona ma być Eleną, to starania Kakashiego i Jiraiyi są bezcelowe. Jest już
dojrzała, a nie ma żadnych oznak ninju. Będzie z nią tak samo jak z Naruto.
-
Powinieneś dać jej szanse. - Staruszka wierzyła w przepowiednie i według niej
Hinacie należała się szansa.
-
Szkoda czasu. Jest w takim wieku, że wątpię, aby ktokolwiek zgodził się zostać
jej opiekunem.
-
Ja znajdę opiekunów dla niej. - Odezwał się Kankuro, co zaskoczyło zarówno jego
ojca, jak i kobietę. - Jeśli nikt się nie zgłosi, to sam ją wszystkiego nauczę.
-
Jesteś wojownikiem, moim następcą, nie możesz mieć podopiecznych. - Wódz
zdenerwował się propozycją pierworodnego.
-
Mogę. Nie jestem wodzem, a wojownikiem. Póki rządy są w twoich rękach, ja mogę
uczyć innych. To oczywiście wersja w której nie znajdę nikogo bardziej
odpowiedniego.
-
To wielka odpowiedzialność. Ona jest kimś więcej niż zwykłą dziewczyną. Nie
można przewidzieć jakie będą jej zdolności. Możliwe, że jeśli je uwolni, to
dojdzie do tragedii. - Słowa kobiety nie przestraszyły młodzieńca.
-
Może właśnie dlatego ja powinienem dopilnować jej osobiście.
-
Nie bądź niemądry! - Rasa wyraźnie się zdenerwował. Teoria Ivi, o spokoju
wojowników w każdej sytuacji, upadła. - Co jeśli zginiesz na którejś z wypraw?
Przyszły wódz nie może tak ryzykować.
-
Masz jeszcze Gaarę, a jeśli wolisz jest również Temari. Niektórzy nazywają cię
szczęściarzem. Trzech dzieci i każdy z nich jest nieprzeciętnym wojownikiem. Gdybym
zginął zastępca się znajdzie. - Obaj wojownicy zmierzyli się srogim
spojrzeniem. - Jeśli mam być wodzem, to powinienem na to miano zapracować. Chcę
chronić wszystkich mieszkańców, a ona jest teraz jedną z nas, więc będę ją
chronił również przed samą sobą.
-
Nie!
-
On ma racje. - Staruszka uśmiechnęła się szerzej. - Znajdź swojego zastępcę,
który poświęci jej większość czasu, a sam będziesz czuwał nad jej rozwojem i od
czasu do czasu dasz jej prawdziwą lekcję. Będzie jeszcze potrzebna jedna osoba
z oświeconych. - Widząc, że cisza panuje w pomieszczeniu, ponownie uniosła dłoń
i zmazała symbol z pleców dziewczyny. Znak na łopatce zniknął. Stanęła na
przeciwko dziewczyny, dmuchnęła jej proszkiem w twarz, a później wypowiedziała
sobie znaną formułkę. Gdy skończyła, zwróciła się do Kankuro. - Zabierz ją
stąd.
-
Choć. - Szybkim krokiem wyprowadził ją z pomieszczenia.
-
Wymazałaś jej pamięć? - Odezwał się wódz.
-
Tylko przywołanie symbolu. Nie zdradzi nic, czego nie powinna.
-
Czemu chcesz mieszać w to Kankuro? - Rasa nie widział sensu w planie szamanki.
-
Bo wydaje mi się, że tylko on może ją nauczyć tego jakie cechy charakteryzują
prawdziwego przywódcę.
-
Obyś się nie myliła. Pamiętaj też, że jeśli jemu coś się stanie, twoja głowa
poleci jako pierwsza.
Hinata
wyszła razem z Kankuro. Chłopak nic nie mówiąc, po prostu ją zostawił przed
wejściem i odszedł, a razem z nim dwóch strażników. Ivi chciała znać każdy
szczegół ze spotkania Hinaty z wodzem. Ona niewiele miała do powiedzenia.
Opowiedziała o listku, który przyłożyła kobieta do jej czoła, oraz o naciętym
palcu i tym, że wypito jej krew. Chciała wiedzieć co to wszystko oznacza.
Ponieważ jej wyniki wyszły bardzo słabo, a Ivi nie chciała zrazić dziewczyny,
okłamała ją, że to standardowy rytuał jaki przeszedł każdy z nich po przybyciu
do wioski. To nieco pocieszyło dziewczynę, choć miała też dziwne uczucie, że
wcale nie była mile przywitana. Po całym zajściu trzpiotka zabrała Hyugę do
części dla wojowników. Zasiadły na widowni i oglądały trening. Sasuke
występował w roli jednego z nauczycieli. Razem z dwójką tubylców, wojowników
stał przed grupką młodszych dzieci i pokazywał układ krok po kroku. Pomiędzy
nimi spacerował Kankuro i poprawiał ich ruchy nie dotykając żadnego z nich
bezpośrednio.
-
Jaką on ma moc? - Hinata zapyta wskazując na osobę jaką niedawno poznała.
-
Kankuro? - Ivi westchnęła czując, że to będzie dłuższa rozmowa. - Tłumacząc nazwę
dosłownie na nasz język, to będzie to brzmiało Władca Marionetek.
-
Co to oznacza?
-
To, że w każdej chwili może zrobić z ciebie swoją marionetkę, a wtedy będziesz
tańczyć i poruszać się dokładnie tak jak będzie chciał.
-
Coś jak niewidzialna ręka?
-
Dobre. - Młodsza z dziewczyn zaczęła się śmiać. - Bardziej powiedziałabym, że
to niewidzialne sznurki, które mogą cię opleść gdzie tylko on zechce.
-
Nadzwyczajna zdolność. Mając taką moc, nikt nie może ci nic zrobić. - Hinata
dałaby wiele, aby też tak móc. Wtedy ojciec nie skrzywdziłby jej, a ona mogłaby
ochronić swoich przyjaciół.
-
Jesteś zabawna. - Trzpiotka dokładnie obserwowała zamyśloną twarz koleżanki. -
To co widziałaś, to jego najprostsza postać. Gdy byłaś u wodza, ta kobieta
którą widziałaś, pamiętasz?
-
Tak.
-
Ona jest szamanką. Przyłożyła ci listki go głowy. Jest ich pięć. Każdy z nich
reaguje na poziom rozwinięcia twojego ninju. Gdy osiągniesz poziom trzeci, to
jesteś godzien miana wojownika. Czwarty oznacza, że wkraczasz w krąg
prawdziwych siłaczy i możesz uczyć innych. Kankuro stał się potężnym władcą
marionetek, gdy był na poziomie drugim. Zapewniam cię, że potrafi dużo więcej
niż sterować jedną osobą wedle swojej woli.
-
To znaczy, że on teraz jest na poziomie piątym?
-
Piąty poziom to mistrzostwo. Mało kto przekracza próg czterech listków.
Wojownicy którym udaje się go osiągnąć nie chwalą się tym. Tylko szamanka i
wódz wiedzą kto należy do tej grupy. Jedno jest pewne. Z nimi nie warto
zadzierać.
-
Myślisz, że jemu się udało?
-
Jeśli komuś z nas ma się udać to najprędzej jemu. Pracował na to całe życie.
Poziom czwarty osiągnął mając piętnaście lat na nasze.
-
Ile ma teraz?
-
Dwadzieścia pięć.
-
A Sasuke? Jaki on ma poziom?
-
Słuchałaś co ja do ciebie mówiłam? - Ivi pociągnęła za pasmo włosów białookiej.
-
Ała! Za co? - Zaskoczyła ją. Jej zachowanie przypominało małą dziewczynkę.
-
Po co ja sobie język strzępię, skoro nie słuchasz? Widzisz co robi Sasuke? -
Palcem wskazała na chłopaka.
-
Uczy innych.
-
Więc jaki ma poziom?
-
Czwarty? - Hinata poczuła się głupio. Faktycznie było to logiczne. Musi się
bardziej skupić na słowach wesołej dziewczyny.
-
Brawo! Może jednak będą z ciebie ludzie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
Choć
czuła, że może nie powinna, to jednak ciekawość pchnęła ją do zadania kolejnego
pytania.
-
Co miałaś na myśli mówiąc, że lepiej nie zakochiwać się w Kankuro, bo to wódz
decyduje z kim on będzie?
-
Hinata, - małe, roześmiane oczęta zaczęły złowieszczo wpatrywać się w
zakłopotaną dziewczynę - czy ty czasem nie zabujałaś się w nim? Tyle o niego
pytasz. To jest dziwnie podejrzane. Mi możesz powiedzieć, ja cię nie zdradzę.
Hyuga
zakryła twarz rękoma. Dla niej ta sytuacja stała się mocno żenująca. Pozwoliła
sobie na zbyt dużą ciekawość i teraz ma za swoje. Nie chce, aby ona myślała o
niej w taki sposób. Nie może też powiedzieć kim jest i że pyta, bo ona była w
takiej samej sytuacji. Chce po prostu wiedzieć, czy jej przypadek to coś
normalnego. Do jej wspomnień wbiła się twarz byłego narzeczonego. W głowie choć
nie chciała, stanęły obrazy z oranżerii. Jak mógł tak bezczelnie ją okłamywać?
Czy chociaż jedno jego słowo było prawdą? Co by się z nią stało, gdyby nie
uciekła? Jej ciało zaczęło delikatnie dygotać. Co się stanie, jeśli on tu
dotrze? Czy wtedy ktokolwiek stanie w jej obronie? Itachi nie jest byle kim.
Dowodzi Akatsuki, a to najsilniejsi ludzcy wojownicy w Konro.
-
Hinata? - Ivi położyła jej dłoń na ramieniu i w ten sposób wyrwała ją z transu
w jaki zapadła. - Wszystko w porządku? Czy to co powiedziałam tak na ciebie
podziałało?
-
Nic mi nie jest. Przepraszam, ja…
-
To moja wina prawda? - Będąc tak blisko niej poczuła część z jej lęków. Co by
dała za to, aby zobaczyć jej myśli, ale z Hinaty nie da się wyczytać żadnych
obrazów, tak jak z innych osób. Jedynie skrawki odczuć.
-
Przepraszam, ja nie powinnam pytać o takie rzeczy. To nie moja sprawa.
-
To żadna tajemnica. Mówią o tym wszyscy, ale nikt otwarcie. Kankuro nie jest
złą osobą, tylko miał pecha. Zakochał się z wzajemnością w innej wojowniczce.
Jego ojciec nie był zadowolony od początku jak tylko usłyszał, że jego wybranką
nie jest oświecona.
-
Wojownik nie może się związać z wojowniczką?
-
Może, tylko takie związki są prawie w każdym przypadku bezdzietne, a wódz musi
mieć potomków. - Widziała, że Hinata nie rozumie. - Bo to jest bardziej
skomplikowane. Oświeceni stawiają na rodzinę i wychowanie potomstwa. Wojownicy
są oddani ogółowi. Oni dbają o każdego i nie skupiają się na jednostkach
indywidualnych. Tak są zaprogramowani od samego początku. Wiążą się w pary, ale
żadne z nich nie zachowuje się, jakby świata poza tą osobą nie widziało. Mówią,
że wojownik nieskalany genami innych grup gotów jest poświęcić swoje dziecko,
aby ratować innych.
-
To straszne.
-
Tak mówią, ale nie znaczy, że tak jest. Mogłabym się założyć, że nawet nasz
wódz stanąłby w obronie swoich dzieci i zrobiłby wszystko, aby nic im się nie
stało.
-
Nadal nie rozumiem dlaczego wojownik i wojowniczka nie mają dzieci. - Białooka
zamyśliła się nad całą zagmatwaną historią.
-
Po prostu wojownicy nie zajmują się dziećmi. Robią to oświeceni. Gdy wojownik
zwiąże się z oświeconą, to ona zajmuje się wszystkim, a inni mieszkańcy jej
pomagają. Jej facet pojawia się głównie na noc, bądź wtedy gdy ona go
potrzebuje do ciężkiej pracy. Siłaczy jest mało, a obowiązków na nich
spoczywających dużo. Gorzej ma się w przypadku wojowniczek. One często są
pozbawione instynktu macierzyńskiego i w ogóle nie chcą mieć dzieci. Przez
takie podejście ewolucja doprowadziła do tego, że bardzo często wojowniczki
rodzą się bezpłodne.
-
To straszne.
-
Dla nich niekoniecznie. Chyba, że twoim wybrankiem jest przyszły wódz wioski.
Wtedy masz problem.
-
Czyli ta dziewczyna… - Hinata otworzyła szeroko usta. To przykra historia.
-
Tak. Ona nie może dać mu żadnego potomka, więc Rasa postawił sprawę jasno. Nie
i koniec kropka.
-
Co to dla nich oznacza?
-
Ona ma wolną rękę, a on musi związać się z inną.
Resztę
treningu obserwowały w milczeniu. Zdecydowanie świat to jedno wielkie bagno.
Hyuga zaczęła zastanawiać się, czyja sytuacja jest trudniejsza. Jej czy
Kankuro? On może wybrać, ważne jedynie aby jego kobieta dała mu potomstwo. Ona
miała z góry narzucony wybór. Czy jest nieodpowiedzialna, bo uciekła i
postanowiła żyć według własnych reguł? Co zrobi Kankuro, skoro już pokochał
kobietę zakazaną? Czy można zakochać się w kimś innym tak po prostu? Czy będzie
mu łatwiej, bo jest wojownikiem?
...............................................................
Tym razem punktualnie. Mam nadzieję, że nikogo nie rozczarowałam.
Dodałam nową stronę "Pogaduchy". Kto ma ochotę niech zajrzy.
Nie umiem tu niczego konkretnego napisać xd Kankuro mi się tu kojarzy z brutalem xd Biedna Ivi, a może to ona jest w nim zakochana? Nie raczej nie, ona ma przecież Sasuke. Ninju tak słabo wykrywalne? E tam, ja wierze w Hinate a jeszcze mając Kankuro za nauczyciela to się jej napewno uda uwolnić swoje ninju. No i mieć zwierzaka =^.^= Nie lubie Rasy. Że też takie coś zrobił swojemu synowi. Niech się zakocha w wojowniczce i nie będzie z nią mógł być. Wtedy morze pozwoli być Kankuro z tą dziewczyną. Nie rozczarowałaś mnie ;) Ale ja Cię tym komentarzem raczej rozczarowałam, bo jak mówiłam, nic konkretnego tu nie ma. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńRozczarowana? Chyba sobie żartujesz :P
OdpowiedzUsuńJak małe dziecko cieszę się z każdego komentarza. W szczególności Gdy napiszesz coś Ty bądź Aya. To fajne uczycie mieć takich czytelników, którzy wyczekują na kolejnego posta i zawsze napiszą choć kilka słów. Mając was, dużo chętniej zasiadam przed komputer i wklikuję kolejne zdania, by stworzyć dalsze rozdziały.
Strasznie szkoda mi Kankuro :( Nie móc być z ukochaną przez taką głupotę. Mi też jakoś na początku się wydawało że Ivi jest zakochana w Kankim XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Hinata szybko uwolnij swoje ninju i ciekawo jakie ono będzie :3
Ech, nie umiem pisać komentarzy! T.T
~~Aya~~
Umiesz i nie przestawaj tego robić :P
UsuńNo Kankuro to jest facet z twardymi zasadami. Sama go polubiłam i cieszę się, że pojawił się w opowiadaniu.